wtorek, 24 października 2017

Ostatki sezonu.

Siłą rozpędu (i rozkazu) zaraz po MWP w biegu na orientację ruszyłem na Mistrzostwa Dowództwa Generalnego RSZ pierwszej grupy. Czyli w skrócie - Mistrzostwa 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Zawody rozegrane w Białej Górze niedaleko Krosna Odrzańskiego. Co ważne. Ja i przełaje? Bieganie bez mapy? No czemu nie. Zresztą rozkaz to rozkaz. :) Pierwszy dzień to bieg indywidualny. Ja latałem na 8km. Zupełnie inne bieganie. Panowie wyrwali do przodu aż się przeraziłem i odpuściłem bo nie wytrzymał bym takiego tempa. Jechałem cały czas swoje, konsekwentnie mijałem niedobitki z grupki, która uciekła po samym starcie. Skończyłem na 6 miejscu więc jak dla mnie to rewelacja. Gratulacje dla Krzycha (z SzymanowskiTeam) który wygrał z palcem w nosie. :D Dzień następny to sztafeta. 4x1km. Pierwszą zmianę leciał Michał Kumolka, ja drugą. Trzecią wspomniany już Krzychu, a zakończył Szymon Krawczyk. Bardzo miło było biegać w takim doborowym towarzystwie. Wygraliśmy dość spokojnie. Choć ja straciłem 1 pozycję... i spadłem na 2 miejsce z małą stratą. Dzień ostatni to 10x1km. Czyli cały zespół. I tu znów medal. Tym razem brązowy. No i 4 Pułk zakończył zmagania na 3 miejscu drużynowo!

22 piździernik.
Niedziela. Ulica. Deszcz. Ślisko. Ogólnie mało przyjemnie. Cieszę się, że wystartowałem i że nic mi się nie stało na śliskiej kostce. Chciałem spróbować ugryźć życiówkę 34:28. Chciałem i na tym skończyłem. Na rozgrzewce już byłem cały mokry i to nie od upału, gdzie po rozgrzewce, ledwo co wyszedłem z samochodu! Leje... Ruszyłem dość spokojnie po 3:32. Potem 2km wypadł po 4' i aż krzyknąłem w tłumie "Ile?!!!" i przyspieszyłem. Na drugiej pętli już wiedziałem, że zamiast 1km było tu 1,15km. Nic nie zrobię, lece dalej. Pierwsza piątka w 17:41. Przestało padać. Lecimy dalej, ślisko cały czas. Ale jest mi ciepło choć Tata w zimowej kurtce zdjęcia pstryka. Leciałem jak mogłem. I cały czas na śródstopiu i paluszkach. :D Budzik zatrzymał się na 35:09. Po takim ciężkim tygodniu? Lepiej być nie mogło. :)
Czas na odpoczynek. Ale jak to Trener Gapiński powiedział: "To, że po sezonie to nie znaczy, że nie będziesz biegać.". :D


poniedziałek, 16 października 2017

Mistrzostwa Wojska Polskiego

Czoł(gi)em!
Tak jak w zeszłym roku tak i w tym znalazłem się w kadrze 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej na Mistrzostwa Wojska Polskiego w biegu na orientację. W tym roku Mistrz Wojska miał zostać wyłoniony na trasach w okolicy Kłodzka oraz Jodły. Stawiłem się w słynnej Ekierce w Jodle w poniedziałek. Jak to miało miejsce w zeszłym roku tak i w tym: suma czasów z dwóch dni (z etapu 1+2) daje końcowy rezultat.  No i start!

Dystans klasyczny.
1 miejsce.
Wiedziałem, że będzie górzysty teren i wybór wariantu będzie mega ważny. Początek ruszyłem dość spokojnie by, bo potem nie chciałem walczyć z zakwasami. :) Na 2pk dość nie pewnie. Na wejściu i na wariancie do 4pk panowała taka mgła, że szkoda gadać, 30m widoczność to max, no i Babol na wejściu. 5pk troszkę zestresowany po błędzie leciałem dość spokojnie gdzie straciłem kolejną minutę. Na 7pk (radiokontrola) traciłem do Michały Kalaty (11LDKP/10BKPanc.) 2'30"! Michał nie ustrzegł się błędów w drugiej części trasy, a ja tak co pozwoliło mi wygrać E1 z 30" przewagą.

Dystans skrócony klasyk.
1 miejsce.
Czułem się dość pewnie. Widziałem, że będzie ciężko fizycznie, bo trasa 6km z 460m przewyższenia daje do myślenia, że będą góry jak smoki. Znów rozpocząłem dość spokojnie by rozpędzać się z PK na PK. Nie popełniłem błędów więc wbiegając na metę miałem nadzieje na zwycięstwo choć wiedziałem, że Michał bardzo lubi biegać w dużych górach.
Los tak chciał i znów obdarował mnie złotem!!

Sztafety.
1 miejsce.
Byłem pewny chłopaków ze sztafety. Wiedziałem, że każdego stać na dobry bieg, który da taką przewagę, że każdy następny startujący w teamie będzie biegł z luźną głową. I tak też się stało. Rafał Walicki na pierwszej zmianie biegł swoje - przybiegł drugi, ale jednak pierwszy bo zawodnik z SPowietrznych został zdyskwalifikowany z powodu braku jednego z PK. Marcin Gaczyński zaskoczył mnie swoim godnym biegiem. Nie jest już początkującym, ale nie jest jeszcze zawodowcem (geraryyy hir! :D, sorki Marcin ;)), ale miał równy i bdb bieg. Gaco jest przykładem człowieka, że jak ktoś chce to można osiągnąć wszystko. Będę śledził Twój postęp. Michał Kalata dołożył kilka minut przewagi, jak to Michał. Ja na ostatniej zmianie miałem już looz. Zrobiłem swoje. Dodatkowo mogę napisać, a Wy przeczytać, że uwielbiam sztafety. Zauważyłem też, że obojętne mi jest, którą zmianę mam biegać. Trzeba robić swoje i nie patrzeć na innych. :)

Dwa złote krążki + złota 11.LDKPanc.

Do tego sukcesu swoją wojskową cegiełkę dołożyli:
Dowódca 4. Pułku, Dowódca 3. Dywizjonu, były i obecny Dowódca 31.BS, koledzy z plutonu.
Dziękuję Wam serdecznie. Jest to Nasz sukces. Nasz wspólny sukces!

poniedziałek, 9 października 2017

Mistrzostwa Polski - szok i niedowierzanie.

Cześć!
Ostatnie cywilne MP w tym roku rozegrane zostały w Piechowicach. Sobota (7.10) dystans nocny, który odpuściłem ze względu na dużą ilość startów w krótkim czasie: Reg. CISM, MP, Wojskowe MP, przełaje dywizyjne i wszystko w 3 tygodnie. Pozostał dystans średni. Niektórzy mówią "jeden strzał".

Dystans średni.
4 miejsce.
Dla mnie może i jeden strzał, ale tak naprawdę liczyłem na miejsce w TOP6. Lista startowa na bogato, brakowało tylko trzech mocnych grajków (jak to Tadzio zwykł pisać): Dziobek, Rino i Rzeniu. Po opowieściach z nocnego, że teren prawie jak Ślęża, że góry i syf, nie czułem się zbyt pewnie. Dodatkowo chłopaki na CISM-ie pokazali mi moje miejsce w szeregu, choć teren był znacznie szybszy. Stres mnie trzymał aż dobiegłem do "trójkąta", ale jak wszedłem w las zacząłem robić swoje. Na 1pk niepewnie na wejściu, ale potem rozkręcałem się. Na 7pk nie doczytałem opisu, że PK stoi pomiędzy kamieniami i niepotrzebnie je okrążyłem. Na 9pk przedzierałem się przez krzaki i wygrałem przebieg, zdziwko. Nie biegłem szybko, ale bardzo uważnie. Nie chciałem sobie nic zrobić, a cel na bieg był prosty: wystrzegać się błędów. Do 23pk było bardzo dobrze choć tego nie czułem. Na 24pk zatrzymałem się na kamieniu wcześniej, na mniejszym kamieniu... Korzeń się zgadzał, żółtego nie widziałem i wróciłem w kierunku innego żółtego... gdy się odwróciłem dojrzałem PK za kamieniem... no i błąd na ostatni PK... wybiegając z tunelu wiedziałem, że mam biec drogą i zaraz za tunelem było coś co drogę przypominało więc cofnąłem się i tam wbiegłem... jeszcze przez zielone musiałem się przebić... i tu przegrałem srebrny medal...

Tak miało być. Nie miałem stanąć w ten weekend na podium.

Jestem ciekaw jak Wy oceniacie mapę i trasę. Nie tylko M21, ale Wasze trasy. Czy były wymagające czy też im czegoś brakowało. Czy teren był trudny czy raczej mało wymagający. Dajcie znać co sądzicie.

sobota, 7 października 2017

Regionalny CISM

Cześć!
Tak jak pisałem w ostatniej notce piździernik będzie dość ciężki i zimny. Dziś jadę na MP w Piechowicach gdzie wystartuje tylko na middle. Chciałem biegać również nocny (gps track online), ale zdecydowaliśmy z Trenerami, że odpuszczamy ten bieg. Nie można mieć wszystkiego. Wróćmy do tematu. Właśnie wróciłem ze Skwierzyny gdzie w jej okolicy został rozegrany Regionalny CISM. Zjechało się kilka państw: Belgia, USA, Francja, Holandia, Łotwa, Słowacja, oczywiście Polska 1 i 2 oraz Estończycy z braćmi Sildami na czele.

Middle.
10 miejsce.

Miałem bdb bieg. Nie mogę sobie nic zarzucić. Technicznie czysto, lekkie wahnięcia na wejściu na kilka PK, ale jest to do przeżycia. Teren strasznie szybki, nawet zielone było do biegania. Nie miałem konkretnych celów na ten bieg. Życzyłem sobie tylko jak najbardziej bezbłędnego biegu i udało się! Miejsce 10 również mnie satysfakcjonuje. Wyniki z międzyczasami oraz analiza gps na 3derun.




Sztafeta.
5 miejsce.

Polska 1 wygrała (gratulacje Panowie!) natomiast Polska 2 (żołnierze ze sportu powszechnego): skończyliśmy w pierwszej piątce. Tak obstawialiśmy z Jackiem i Michałem przed biegiem. Co do mojego biegu jestem zadowolony. Znów miałem czysty bieg, ale leciałem bez spiny. Do Łotyszy było daleko, a i za mną kolejna sztafeta miała sporą stratę. Skupiłem się na czystym biegu i znów się udało. Pewność siebie rośnie. Teraz jeszcze takie czyste i szybkie bieganie przełożyć na inne tereny, trudniejsze i będzie zacnie. :)


Czas na śniadanie i ruszamy do Piechowic. Trzymajcie kciuki jutro w samo południe, bo o tej godzinie ruszam w las. Będą gps więc można oglądać bieg na MP na dystansie średnim.


piątek, 29 września 2017

Powrót.

Cześć wszystkim!
Dawno mnie tu nie było. Ostatni wpis może sugerować, że wcale nie było tak dobrze jak myślałem...
Przyczyn kilka: brak czasu, brak chęci do pisania, problemu natury psychologiczno-sportowej. Dodatkowo przed minionymi MP padł dysk twardy w laptopie, padła Astra (ale już jeździ)... nagromadziło się sporo... ale wracam już (dopiero) do siebie, a przynajmniej taki mi się wydaje. ;) Dziś opiszę co tam się działo na MP, a wakacje opiszę trochę później bo jest co napisać. Także lecimy.

Mistrzostwa Polski.
Klasyk.
6 miejsce.
Cóż mogę napisać. Miałem dobry bieg. Nie na medal, ale i tak dość dobry. Początek dość spokojnie, wiedziałem, że w takim zielonym każdy będzie robić błędy. I ja zrobiłem na dobre 3'. Źle wyszedłem z 4PK i walczyłem z lasem... i błąd na wejściu... i dogonił mnie Krzysztof Rzeńca co było wiadome dla mnie, że tak się stanie. Do węzłowego PK leciałem za Krzychem, nie ma co ukrywać. Kontrolowałem gdzie jesteśmy itd., ale to Krzysztof prowadził. Dalej zrobiłem błąd na 2'. Wiecie, wszedłem na drogę po raz pierwszy i się rozluźniłem. No i przebiegłem "swoje" wejście na PK. Dalej dość czysto i przyjemnie. Mateusza Wensława (chyba) widziałem tuż za 25PK, a zeszliśmy się na 32PK i potem jeszcze lekka wtopa na ostatni (pozdro Mati ;)).
Mapa i gps tutaj, bo z gps nie wolno było biegać, szkoda gadać. :D

Sztafeta.
9 miejsce.
For funny. Mam nadzieję, że Jakub i Przemo się nie obrażą, ale tak ten start mieliśmy traktować. Dawno nie biegaliśmy razem dodatkowo chciałem pobiegać pierwszą zmianę. I w sumie całkiem dobrze się spisałem. 3 miejsce po pierwsze zmianie z około 1:30 starty. Czułem się dobrze i biegłem z mega spokojem. Aż mi się chciało śmiać podczas biegu i po biegu. Nawet nie wiem czemu. :) 


Mistrzostwa na plus. Choć niedosyt został. Czeka mnie teraz dość ciężki miesiąc. Sporo zawodów, szczególnie wojskowych. Do tego studia, MP nocny i middle. Dziękuję Kochanie, że jesteś cały czas ze mną, za to całe wsparcie. Bez tego nic by nie było. Jedziemy dalej! 
Pozdro! 

wtorek, 11 lipca 2017

Debiut.

Wyraz twarzy mówi wszystko.
Cześć!
Nie mam zbyt wiele czasu mimo, że już po najważniejszej, cywilnej imprezie sezonu. Sesja sama się nie ogarnie. A szkoda. Dobra, lecim!

WOC czyli World Orienteering Championships idąc dalej tym tropem są to oczywiście Mistrzostwa Świata w biegu na orientację. W tym roku rozegrane w małym państwie nadbałtyckim - w Estonii. Są to pierwsze MŚ seniorów w mojej karierze i mam nadzieję, że nie ostatnie. Tak czy siak nie dopuszczę do tego by były ostatnie. :) Z Kadrą zajechaliśmy na dwa dni przed pierwszym biegiem - kwalifikacjami do dystansu sprinterskiego (piątek). Sobota to już finał sprintu i pierwsze medale rozdane. W niedzielę rozegrano sztafety sprinterskie. Poniedziałek i środa to dni wolne. Pomiędzy jest wtorek i bieg klasyczny - czyli long i zarazem najdłuższy dystans . Czwartek dystans średni i w piątek zakończyły sztafety leśne. Razem Hanną Wiśniewską i Michałem Olejnikiem reprezentowaliśmy Polskę na dystansie klasycznym. Był to jedyny mój start na MŚ. 

Dystans klasyczny.
46 miejsce.
Od razu napiszę, że nie był to wymarzony bieg, a tym bardziej wynik. Ale po kolei. Na 1pk dość niepewnie. 2pk wybrałem wariant przy kresce i w sumie był on dobry, ale wykonanie pozostawiło wiele do życzenia. 3pk po prostu nie zauważyłem... tragedia. 4pk znów to samo - wariant wybrany dobry i wykonanie leży. Do 13pk traciłem równomiernie. Na 14pk tragedia. Najwyraźniej odcięło mi myślenie, nie sprawdziłem kierunku biegu, myślałem, że jestem w innym miejscu gdy przechodziłem przez bagno. Totalny brak kontroli i jeszcze babol na wejściu. dalej systematycznie już traciłem bo odcięło mi siły. Nieustanna walka z lasem, krzakami, pozwalanymi drzewami skutkowała szybkim spadkiem siły co spowodowało, że dwugłowy uda był bliski skurczów. Cieszę się, że ukończyłem ten morderczy dystans. Jest on bardziej wymagający niż sobie myślałem. Ale przyznam się szczerze, że sprawiało mi to radość. To wywracanie się o gałęzie, taplanie się w bagnie po pas, obrywanie liśćmi po twarzy. Może kiedyś będę mieć okazję jeszcze PL reprezentować na WOC w tym lub innym dystansie.
Wyniki.
Relacja tv i gps. Nikt mi już nie powie, że orienteeringu nie da się pokazać w tv!! Nawet z tak długiego dystansu jakim jest klasyk!! A relacja tv ze sztafet dnia ostatniego bije wszystko!



wtorek, 27 czerwca 2017

Jukola

Cześć!
W tytule nie trzeba nic więcej. Jukola to Jukola. Nic innego. Nie można tego święta orientacji pomylić z niczym innym, a jeśli nie wiesz co to drogi czytelniku to są to:
- największe,
- emocjonujące,
- fińskie, 
- nieoficjalne Klubowe Mistrzostwa Świata,
- przyciągające ludzi z całego globu,
- sztafetowe
zawody w biegu na orientację gdzie w kobiecej Venla Jukola:
- biegają 4 Panie w jednym zespole,
- startują o 14:00,
- w tym roku na zgłoszeniach znalazło się 1294 zespołów,
- kończą o około 17:00,
w męskiej Jukola Viesti:
- biega 7 Panów w teamie (mogą też Panie),
- starują o 23:00,
- w tym roku na starcie stanęło 1599 zawodników pierwszych zmian,
- kończą o około 6-7:00 dnia następnego.
Jak to bywa w sztafetach chodzi o to by zbić piątala z następnym zawodnikiem swojego zespołu. Tego tłumaczyć chyba nie muszę co?
Jeśli jesteś ciekaw jak to wyglądało w ostatnich latach zapraszam tu:
- 2014,
- 2015,
- 2016 - cz1, cz2, cz3, cz4, cz5.
A jak w tym roku? Czytaj dalej!

Jukola.
88 miejsce.
3 zmiana dla mnie.
Pierwszy start w Jukolii dla Ronneby OK, którzy wracają do Finlandii po 7 latach. Po słabym występie na CISM-mie chciałem się troszkę podbudować. Wiem, że to zawody takie jakby wakacyjne, ale potrzebowałem dobrego biegu by trochę psychę odbudować. Henrik na pierwszej zmianie zrobił co mógł, przybiegł 79. Denys jak na 10mila podciągnął kilka pozycji do góry. Zacząłem z dobrej pozycji. Byłem w grupie, a to najważniejsze. Ruszyłem dość mocno i o dziwo (mimo, że była 2 w nocy) nóżka dobrze się kręciła więc się nie oszczędzałem. Początek drogowy więc można było cisnąć gaz. Niestety jak to bywa - szybki początek i błąd. 1pk problem na wejściu, że aż 3' poleciały. Tak się głowa zagotowała, że gdy znalazłem 1pk to zamiast na kolejny pk zacząłem lecieć na start... dobrze, że szybko się zorientowałem, że coś nie tak (czemu nikt nie biegnie w moją stronę?!) Dalej już nawet dobrze. Rozpędzałem się i biegło mi coraz lepiej. Nim dobiegłem do mety dołożyłem jeszcze parę minut błędu. Przybiegłem na 69 miejscu i mimo, że miejsce dość dobre to wiem, że dałem ciała. Nabiegałem 89 czas na swojej zmianie. A po odliczeniu większych błędów miałbym 20 czas. No nic nie zrobimy. Psychicznie trochę się podbudowałem bo fizycznie czułem się całkiem ok. W przyszłym roku też chcę biegać Jukole! :D

Filmy:
tu,
tu,
i tu.
Oraz co Ci się przyda to tu.


niedziela, 25 czerwca 2017

CISM - World Military Orienteering Championships

Cześć!
Nie poszło mi zbyt dobrze. Prawdę mówiąc wyszło tragicznie. Prosto z mostu Wam to mówię. Moje pierwsze Wojskowe Mistrzostwa Świata za mną. Poszło mi bardzo słabo. Nie przygotowany techniczne, mentalnie dałem sobie jakoś radę, nie stresowałem się zbytnio. SAS zapewnił nam całodzienną podróż po tym jak w Kopenhadze nasz lot do Helsinek został odwołany i zamiast o 11 rano to byliśmy o 21 w Haminie (centrum CISM-u). Dzień przed pierwszym startem byłem pobiegać model event. Teren ciekawy, bardzo szybki, pod nogą dość czysto. Najbardziej mnie martwiło, że teren jest szybki bo nie czułem się na szybkie bieganie. Dodatkowo nie spędziłem w tym terenie nawet 1' (nie licząc model event). No nic, lecim!

Dystans średni.
52 miejsce.
Oraz ostatni z Polaków. CISM nie zaczął się dla mnie zbyt dobrze. Biegałem na pożyczonym kompasie bo mój został w samochodzie w Polsce... Nie ufność do obcego kompasu spowodowała babol na 1pk. Kolejny błąd na 2pk na wejściu. Ogólnie miotało mną po lesie jak liśćmi na wietrze jesienną porą. Chyba za bardzo się podpaliłem przed biegiem i stąd pojawiły się błędy. Fizycznie czułem się naprawdę ok.

Dystans klasyczny.
50 miejsce.
I znów ostatni z Polackernów. Gdzieniegdzie błędy wariantowe. Jeden większy babol na 20pk. Biegowo dałem radę. Wydałem kasę i kupiłem kompas po middlu więc kierunkowo było już nieco lepiej. Mało korzystałem z dróg co ewidentnie nie pozwoliło się rozpędzić. Mój błąd. Może jednak byłem przygotowany na hasanie po drogach?




Sztafety leśne.
16 miejsce.
Dzięki Rychowi, który stwierdził, że mi się bardziej przyda bieg na sztafetach wystartowałem w Poland 2 (Mały i Podzio) na trzeciej zmianie. Teren jeszcze szybszy niż na poprzednich etapach. Błędy na wejściu na 1 i 2pk. + babol na 11pk. No i wariant na 10pk. Drogą znacznie lepiej!









Wielkie gratulacje dla medalistów!! Polskich medalistów!
Alexandra Hornik - 3 miejsce na klasyku.
Wojtech Kowalski - również brąz na klasyku.
Dziewczęta Mistrzyniami Świata w sztafecie i srebrny medal w drużynówce!
Chłopaki dołożyli brąz na sztafetach!

sobota, 10 czerwca 2017

Mistrzostwa Polski - sprint

Cześć.
Dziś o Mistrzostwach Polski w sprincie, mojej ulubionej konkurencji (chyba), do której w ogóle nie jestem przygotowany. Jak to powiedzieli Trenerzy: Gdyby nie stracony kwiecień mógłbym sprint polatać na wysokim poziomie a tak będzie ciężko. I tak też było.

Dystans sprinterski.
9 miejsce.

1pk widoczny ze startu. Dobra mogę to zrozumieć = wymuszone ustawienie by na 2pk było ciekawiej... no jednak nie. Trasa jednowymiarowa. Biegowa? Chyba mogę tak powiedzieć. Nie było zagadki na trasie, które uwielbiam rozwiązywać. Natomiast świetny teren. Stare Miasto Lublina to bajkowe miejsce gdzie można było taką trasę stworzyć by każdy z butów wyskoczył. A tak? Na 22pk tylko 5 wariantów gdzie można było coś wybrać... Jak już biadole to biadole. W komunikacie technicznym napisane 3,5km! Nareszcie będzie to sprint! A nie jak przez ostatnie 4 lata "długi" sprint. Dla niezorientowanych przepisy mówią o 13-15' dla zwycięzcy. I tak się składa, że ostatni taki sprint biegałem jeszcze w M20 w Poznaniu. Ja rozumiem, że nowa mapa i fajna w dodatku (dotyczy ostatnich 5 lat) i trzeba to wykorzystać, ale czy to ma sens? Ja uważam, że nie. No i wracając do tematu. 3,5km = no nareszcie normalny sprint. A tu co? Najlepszy sprinter w Polsce - Piotr Parfianowicz jako jedyny łapie 18'! Biegałem z gps i pokazał mi około 5km. Eh. I jak to w komunikacie 3,5km a w rzeczywistości 5km? Ktoś zapominał, że podaje się długość trasy po najkrótszym przebiegu, a nie jak kiedyś po kresce? Organizacyjnie wyszło całkiem spoko. Nie wiem jak na sztafetach bo nie biegałem.

9 miejsce to nie szczyt marzeń, ale przed startem zakładałem, że może być ciężko w pierwszą 10 wejść. Nie wiadomo kto "odpali". ;) Więc jako tako jestem zadowolony. Gratulację dla konkurencji

A w tygodniu przed MP zostałem mistrzem Dowództwa Generalnego RSZ grupy pierwszej. :) Zawody rozegrane w Lasku Wolskim w Krakowie. Górzysty teren dał mi w kość, ale udało się. Nie tylko ja zadowolony z wyniku. ;) Tym razem odbyły się dwa middle i sztafeta sprinterska. Michał Kalata pokazał pazur i będzie groźny w II części sezonu. Zobaczycie. :)



piątek, 9 czerwca 2017

World Cup - 1st round in Finland.

Cześć!
Za mną pierwszy start w tegorocznym Pucharze Świata. Wynik bez rewelacji, ale zacznijmy od początku. Zaraz po KMP miałem zaplanowany wyjazd do Finlandii z KN. Dawno tam nie biegałem więc miałem 5 dni na przypomnienie sobie terenu. Biegałem dwa razy dziennie i większość na mapie w tym jeden dzień rano i popołudniu wskoczyły interwały. Na bogato.

Dystans średni.
81 miejsce.
No i nadszedł start w . Cóż mogę powiedzieć. 81 miejsce nie robi wrażenia. I mówiąc, że miałem dobry bieg tym bardziej dziwi. Technicznie wyszło lepiej niż się spodziewałem (nie licząc 1pk). Fizycznie też było całkiem dobrze choć trochę czułem miniony tydzień. Notka krótka bo nie mam zbytnio czasu. Cieszy fakt, że skończyłem trzeci z Polacernów. Choć nie wiem czy się można z tego cieszyć. 81 miejsce i trzeci Polak? Szkoda...

piątek, 26 maja 2017

Klubowe Mistrzostwa Polski

Cześć!
Od razu informuje, że dziś nie mam weny do pisania.
Ostatnią sobotę spędziłem w Rydzynach pod Pabianicami. Zostały rozegrane tam Klubowe Mistrzostwa Polski (KMP). Tym samym bieg klasyczny rozgrywany w ten dzień był ostatnim biegiem gdzie można było zdobyć pkt do kwalifikacji do Mistrzostw Świata (WOC).

Dystans klasyczny (long).
4 miejsce.
Ktoś może mówić, że to najgorsze miejsce, ale ja osobiście uważam, że ten wynik mnie zadowala. Przegrałem z Olejnikiem Michałem (6' straty), Podzińskim Rafałem (1:10) oraz Wensławem Mateuszem (1'). Każdy z nich prezentuje bardzo wysoki poziom biegowy oraz techniczny więc wstydu nie ma. Pogoda troszkę przesadziła: zero wiatru, wysoka temperatura... Może dwa słowa o terenie. Cóż. Teren nie powala. Zielono i tyle. Biegłem i się nudziłem. Serio. Jeśli KMP rozgrywa się w takim terenie to słabo to wygląda. No teren był banalny. Wiadomo, że w łatwym terenie błędy też się robi i sam je popełniałem, ale następnym razem na zawody w takim terenie nie pojadę. Nie ma sensu. W takim lesie to ja mogę obok domu pobiegać bo za dużo się nie różnił. Natomiast jedyne co było nie w porządku to:
Trasa męskiej elity dzieliła się na dwie grupy A oraz B. Chodziło o rozbicie zawodników by nie doszło do tak zwanego się "wożenia się". No i wracając do sedna sprawy. Trafiła mi się trasa A gdzie pkt z wodą znajdował się (jak dla mnie) w nie zbyt dobrym miejscu. Ja wiem, że logistycznie najłatwiej było na drodze ustawić aż dwa pkt z wodą, ale czemu w stronę tylko krótszego motylka?! Eh. W tak upalny dzień i na tak długiej trasie aż było wymagany pkt z wodą. Czemu nie było na pk węzłowym? Nie wiem. Wielka szkoda...

W niedzielę zostały rozegrane sztafety. UKS AKRADY Raszków sztafety nie wystawił więc ja udałem się na studia, na których dawno nie byłem. I tego samego dnia w nocy wsiadłem do pociągu pędzącego do Trójmiasta. W poniedziałek popołudniu już hasałem po fińskim lesie w okolicy Paimio! To jest teren! O tym w przyszłym tygodniu. Teraz trzeba mentalnie się nastawić na mocno techniczny bieg w Pucharze Świata! :D Jutro dystans średni, startuje o 13:19 (w Polsce 12:19). Trzymajcie kciuki!


czwartek, 18 maja 2017

Test Race Estonia

Cześć!
W miniony weekend zaraz po obozie wystartowałem w Test Race. Zwodach, które są testem przed tegorocznymi Mistrzostwami Świata (WOC). Sprawdzianem dla zawodników bo organizator nie popisał się, natomiast sporo zarobił. 4 kategorie, około 300 osób codziennie... Mapy takie sobie, wiele niedociągnięć, trasy mogły by być lepsze. Szczególnie sprint, który był moim zdaniem biegiem przełajowo-ulicznym. Na szczęście ja biegałem tylko w sobotę i niedzielę = middle i klasyk.





Dystans średni.
67 miejsce.
Wynik nie powala. Nawet nie ma co patrzeć. Są jednak plusy. Fizycznie czułem się znacznie lepiej niż na treningu gdzie ścigałem się z resztą kadry. Technicznie byłem pewniejszy. A to za sprawą braku mikrorzeźby, która na middle w trakcie WOC powinna się pojawić. Ten start był również kwalifikacjami do średniego dystansu na Mistrzostwach Świata. Pierwszym Polacernem był Bartosz Pawlak, który swoim biegiem zapewnił sobie start na WOC-u. II zawodnik pojedzie z decyzji Trener KN. Ja to raczej nie będę skończyłem czwarty z Polaków.


Dystans klasyczny (long).
46 miejsce.
Niedzielnego startu obawiałem się. Czułem się zmęczony po middle bo pobiegłem go szybciej i mocniej niż założyliśmy z Trenerami. Trasa mnie nie przeraziła. Już się przyzwyczaiłem do długiego biegania oraz długich tras. Ruszyłem dość spokojnie. Zadowalający miał być bieg z jak najmniejszą ilością błędów. Jak wiadomo: rzadko się zdarza bez błędny bieg. Estończycy albo mają taki styl zaznaczania zielonego albo po prostu poszli na łatwiznę. Jak dla mnie (okolice 2pk) ciemno zielone to taki las przez, który ciężko się biegnie, a nie krzaczki do kolana, który właśnie tam były. Przebieg na 6pk nie będę komentować. Jak również 18pk. Start w klasyku był biegiem kwalifikacjami do WOC-a na tym dystansie. Startowało tylko dwóch Polacernów i skończyłem drugi przegrywając z Michałem Olejnikiem zaledwie 3 minuty z groszem


Ten miesiąc przeleciał strasznie szybko. Tak samo jak moje trenowanie od MP w longu... ciężko było. Straciłem 3 a może i 4 tygodnie i tyle samo potrzeba by wrócić do tego co było... Lekka kontuzja, która coś czuję będzie mi dokuczać jeszcze długo... obym się mylił.
Dobrze, że moja Narzeczona <3 jest przy mnie zawsze. Nigdy się nie poddaje w motywowaniu mnie do pracy nad sobą. Pilnuje, przypomina mi o rzeczach i sprawach, które mają mi pomóc. Rodzice i Trenerzy również mnie cisną. Masakra czasem jest. :D Ale to i dobrze bo widzę, że nie tylko mi zależy na wynikach i zadowoleniu. :)
Teraz czas na KMP (Klubowe Mistrzostwa Polski). Ostatni strat kwalifikacyjny do WOC-a!! :D

piątek, 12 maja 2017

Pre-WOC

Cześć!
Właśnie mija szósty dzień zgrupowania kadry TWG, na który mogła dołączyć się również pozostała część kadry narodowej. Kwalifikacje do Mistrzostw Świata oraz do The World Games odbędą się w weekend (jutro!!) - middle i klasyk, odpowiednio sobota oraz niedziela (Test Race). Żeby mieć jakieś pojęcie o terenie oczywiście wybrałem się na ów obóz. Nie licząc dnia przyjazdu i dnia dzisiejszego biegałem 2 razy dziennie na mapie chcąc jak najwięcej wyciągnąć z terenu oraz należycie się przygotować do kwalifikacji do WOC-a. Tak czy siak nie będę ukrywał, że 5 dni na mapie to żenua jeśli chodzi o przygotowanie się do tak ważnych startów jakie mnie czekają w ten weekend. Nic nie poradzę. Na więcej nie było mnie już stać oraz nie było kiedy lub pojawiły się problemy zawodowe... Lepiej te kilka dni niż nic, prawda? Las mało przyjemny, syfiasty i upierdliwy. Wieczna walka z każdym wywróconym drzewem... Dziwnie to zabrzmi, ale lepiej mi się biega w Szwecji lub na minionej 10mili, która do łatwych nie należała. :) Mapki są, można zobaczyć. :D Formę gdzieś zgubiłem. Kontuzja też biegania nie ułatwiała przez ostatnie 3 tygodnie.
Tymczasem jesteśmy po sprincie. Znaczy sprinterzy, którzy szykują i kwalifikują się do The World Games

niedziela, 7 maja 2017

10 mila

Cześć!
U Alka! Prawie cała Polackerna z 10mili. :D
Debiut nastąpił. Bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się wystartować w 10mili. Świetne zawody. Świetna atmosfera. Mega organizacja! Nie jak Jukola, ale również robi duże wrażenie. :) Krótkie info co to 10mila. Otóż są to zawody oczywiście w biegu na orientację. Sztafetowe gdzie w jednym zespole biega 10 facetów. Start o godzinie 21:00, finisz rano, około 8. 315 zespołów, tylko męskich, rano biegali juniorzy (6 osób), a popołudniu Panie (5 zawodniczek).

10mila
4 zmiana - długa nocna.
Na debiut przypadła mi 4 zmiana, słynna Langa natten. 16,8km po kresce w szwedzkim lesie i to w nocy. Miałem biegać 2 zmianę, ale ponieważ Denys miał problemy zdrowotne i szykował się ciężki teren zarząd, Ronneby Ok postanowił nas zamienić. Trzeba nadmienić, że 4 oraz 8 są to zmiany bez rozbić. Czyli trasy są identyczne dla wszystkich zawodników na tych zmianach. Oczywiście trasy na zmianie 4 i 8 są inne. Czaicie o co chodzi co? Dobra, lecim dalej. O tym, że biegam 4 zmianę dowiedziałem się we wtorek gdy przyjechałem do Ronneby. Trener Gapista zachwycony. ;)
Świetnie na pierwszej zmianie biegł Henrik gdzie do połowy trasy był na 12 pozycji. Niestety jeden błąd pozbawił go pozycji w pierwszym pociągu i skończyło się na 59 miejscu. Denys pokazał klasę i przybiegł na 38 pozycji. Dalej biegał Torg, który podał mi moją mapę na 55 miejscu. I tu zaczyna się moja historia.
Wszyscy mówili, że trzeba kleić grupę. Cała trasa taka sam więc lecisz z tymi, z którymi wybiegasz! No chyba, że czujesz, że to maślaki to wtedy musisz być pewny na 120% swojego i dopiero wtedy lecisz sam. Pamiętaj, że będziesz widział światła innych przed sobą i grupa będzie gonić. Ale pewny musisz być na 120% jasne? – słowa Stefana. Ruszyłem. Sam. Lampa włączona i lecę. I nikogo obok mnie. Nagle na dobiegu do „trójkąta” dogania mnie koleś z IGTISA. Odetchnąłem, ale nie na długo. Biegł dość mocno. Jak dla mnie ciut za szybko na początek. Cóż, lekko go puściłem przodem i leciałem na światło. Za długo to nie trwało. Teren mocno pofałdowany uniemożliwił mi śledzenie. I w tym momencie spojrzałem może ze trzeci raz na mapę, a było to w okolicy wielkiego bagna z jeziorkiem, które w terenie było otaśmowane i na mapie, z którą biegałem również. Dopiero na drodze byłem pewny gdzie jestem. I od tego miejsca nawigowałem już prawie indywidualnie. Biegł za mną jakiś koleś. Na 1pk spotkałem dwóch kolejnych. Na 6pk leciałem na plecy kolesia z Haldenu 2. Dalej znów ja byłem mózgiem grupy. Śmieszna sytuacja. Słyszałem o takich, ale nigdy na żywo nie widziałem. W drodze na 7pk na asfalcie minął naszą grupę koleś z Kristiansand OK 1 i jeden z naszej grupy poleciał za nim. Próbowałem, ale nie było sensu. :D I tak na drodze przed 7pk ten co się odłączył stał i czekał. Gdy go minąłem w skoczył za moje plecy. Masakra. Do zmiany mapy prowadziłem. Po zmianie mapy również. Podbiegając pod górę obejrzałem się i zobaczyłem jakieś 10/13 lamp. To se wybraliście prowadzącego. No słabo wam to wyszło.– pomyślałem. W pewnym momencie zatrzymałem się i poczekałem na kolegów chcąc sprawdzić czy ktoś mnie kontroluje. Wszyscy dobiegli i... dziwią. ;p Troszkę mnie zatkało. Na 18pk minął mnie 3 osobowy pociąg. Na 22pk znów leciałem na lampę przed sobą. Meta. To było coś! Potrafię nawigować w tak trudnym terenie i to w nocy. Za dużo nie biegłem za kimś jak piszę i z ręką na sercu piszę jak było. Skończyłem z 54 czasem zmiany i na 57 przyprowadziłem team Ronneby OK 1. Jestem zadowolony z tego biegu. Technicznie wyszło lepiej niż się spodziewałem bo i owszem, biegłem w grupie, ale to ja byłem mózgiem (szok!). Fizycznie po obozie byłem pod męczony, ale jakoś to przetrwałem. :D


Ale się rozpisałem. Sorki.
Kończę ten tekst na lotnisku w Warszawie. Lecę do Tallinna. Czas spróbować swoich sił i zakwalifikować się do WOC. :D

piątek, 28 kwietnia 2017

Night Sweden. The North!

Cześć!
W ramach jako takich przygotowań do 10milii udałem się do Szwecji. Trochę się reperowałem przez i po świętach więc jest już w miarę ok. W wtorek rano zjechałem z promu. Zrobiłem kilka dobrych treningów na mapce w tym trening interwałowy, który wyszedł tak słabo, że głowa mała... Codziennie biegałem nocny żeby choć trochę się przyzwyczaić. No i łatwo nie było. Trochę swojego Magicshine zmodyfikowałem i nie potrzebnie bo dostanę na 10mile klubową Cobre! To jest dopiero światło. Czułem się jak bym biegał w dzień. :D Tak czy siak już nie przynudzam. Zaraz ruszamy do Göteborga, a muszę się jeszcze spakować. Poniżej kilka mapek z treningów co biegałem. 
No i najważniejsze - biegam długą, nocną, bez rozbić - zmiana 4. 16,8km. :D Mam nadzieję, że około północny wystartuje. :D


wtorek, 18 kwietnia 2017

Wilk. Mistrzostwa Polski, ultra long.

"Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz."

Cześć!
Taki cytat mi przyszedł na myśl. :D Bo w zasadzie emocje opadły i coś mogę napisać na temat minionego biegu na Mistrzostwach Polski w ultra longu



Dystans ultralong
1 miejsce (!!!)

8 kwietnia zapamiętam na długo. Zdobyłem tego dnia swój pierwszy, seniorski medal Mistrzostw Polski, wybiegany w czwartym roku startu w M21! Długo czekałem, dużo poświęciłem, ale udało się i warto było! I mówię tylko o medalu bo o tym, że jest koloru złotego to nie wspominam bo nadal nie mogę w to uwierzyć. Czemu Wilk? Ponieważ cały bieg odbył się w przyczajeniu, na końcu grupy, obserwacji i kontroli sytuacji, na taktycznym zaplanowaniu biegu oraz czekaniu. Cierpliwości nauczyłem się sporo przez te 4 lata. Zachowałem (prawie) do samego końca jasność umysłu. Taka była taktyka na bieg, tak ustaliliśmy z Trenerami. Nie dać się wciągnąć w walkę od samego początku, to są 22km. To będę ponad 2h biegania. Medale przypadną tym co zrobią najmniej błędów. Wiedziałem, że w gronie wariatów, którzy przyjechali na #MPultralong nie jestem najlepszy, że mogę się nawet na medal nie załapać. Taktyka to była pierwsza i jedyna deska ratunku. Udało mi się przetrwać fizycznie i technicznie ucieczki rywali. Nie podpalałem się, ale na końcówce zabrakło mi trochę spokoju i czułem oddech Radka! Deptał mi po piętach, ale jak sam wspomina skurcze go łapały na ostatnim motylku i nie miał jak przyspieszyć.
Organizacyjnie wszystko ok. Było jedzonko, ładna pogoda, dość widowiskowo dla kibiców, blisko parking, gps, media aktualizowane na bieżąco. Niestety dużym minusem było nagłośnienie. Moim zdaniem tragedia, przepraszam. Co z mapą, terenem i trasą? Mapka bardzo dobra, czytelna. Teren nie licząc przewyższenia, mało wymagający choć myślę, że w okresie bujnej roślinności było by znacznie ciekawiej. :) Trasa. Hm. Moim zdaniem za dużo PK. 47? Dość sporo. No i przede wszystkim brakowało mi długiego przebiegu. Mapa dość duża więc można było zrobić przysłowiowy "przebieg przez mapę".

Z chęcią wrócę na Wzgórza Dylewskie. I to myślę, że jeszcze w tym roku. :D

A tymczasem ja się leczę, a dla wszystkich czytelników i nieczytelników Wesołego Jajeczka i Żółtego Kurczaczka! (Post miał się ukazać przed świętami. :))

Wielu ludzi dołożył cegiełkę do tego sukcesu. Najbliższa rodzina, najbliższa przyszła rodzina (Martuś!), Trenerzy, którzy są, byli i będę jak rodzina, ale także moi przełożeni, koledzy w pracy, również wszyscy działacze i trenerzy, którzy udostępnili mi swoje mapy do treningów. Bez tego wsparcia by nic nie było. A najważniejsze i najlepszy, że to dopiero początek







P.S. Komuś może się wydać dziwne, że tak dziękuję i w ogóle się rozdrabniam jakbym zdobył kolejny medal Mistrzostw Świata, ale czuje, że muszę podziękować chociaż tak symbolicznie, tu na blogu.