czwartek, 16 maja 2013

styczeń - kwiecień 2013

    Trochę się wydarzyło od początku roku aż do teraz. Kilka decyzji dotyczących przyszłości zapadło. Szybko, w skrócie i na temat.
    Równo o 8:00, 7 stycznia stawiłem się w Koszalinie, w Centrum Szkolenia Sił Powietrznych. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać, jedyna pewna sprawa to trening, że będzie ciężko z jego wykonaniem. Trafiłem do 21 plutonu drugiej baterii jako szeregowy elew Mikołaj Dutkowski. Moimi przełożonymi byli naprawdę wspaniali podoficerowie, szczególne podziękowania należą się mojemu Dowódcy Drużyny - Plutonowemu Grzegorzowi (nazwisk nie podaje).
    10 lutego z prawie (ale to za duże słowo) zerowym przygotowaniem szybkościowym, wytrzymałościowym zjawiłem się na plaży w Ostrowie Wlkp. na biegu: Zimowa zaDyszka. 
10km - dwie pętle po 5km, trasa wiodła w okół zbiornika wodnego Piaski-Szczygliczka i troche po lesie. Nie czułem się zbyt dobrze, już na rozgrzewce tętno wahało się między 168 - 185... z czego byłem w szoku, a to tylko miesiąc. Tętna z biegu: 188ś i 199M. Nogi to jak z ołowiu, nie przypominam sobie cięższego biegu podczas mojej wędrówki po ziemi.
Tak czy siak, czas, który uzyskałem jest zadziwiający dla mnie: 37:09, garmin podał że biegałem 3:42min/km. Zabrakło mi minuty do życiówki. Psychika zrobiła swoje?
    2 marca zameldowałem się na biegu przełajowym. Tym razem to Poznań i 5km. Bieg odbył się w okół zbiornika wodnego Rusałka. Tak jak w Ostrowie na bieg zjawiłem się bez przygotowania, treningi które wykonałem można policzyć na palcach jednej ręki, może dwóch. Znów stałem na starcie głodny biegu! To już dwa miesiące bardzo sporadycznego biegania. Lecz głowa mówi żeby nie szaleć, jeszcze sobie coś zrobisz! Ale co tam!! :D Czas znów zadowalający: 17:52 i znów mi garmin podpowiada że biegałem z prędkością: 3:35min/km. Nie jest źle, ale nie ma co w zachwyt popadać. Tętno jakie osiągnąłem na rozgrzewce sięgało 175. Na biegu 190ś i 197M. To pokazuje w jakiem dołku jestem i czułem że ten dołek jest już naprawdę głęboki. I tu na szczęście zrobiło się trochę luzu. Zacząłem trochę częściej wychodzić na treningi i była motywacja. Zbliżał się egzamin z w-fu. Brzuszki, drążek, 10x10m i... 3km! ( 5 marca odbył się wstępny sprawdzian: 3km - 10:26 ze średnią prędkością 3:28 min/km, tętna 179ś i 190M. Całkiem miło. )
    4 kwietnia biegałem już sprawdzian. 3km - 10:50 ze średnią prędkością 3:37min/km, tętna 175ś i 188M. Było dużo więcej śniegu niż w marcu. :) Choć i tętno już by wskazywało że jest już lepiej.
      5 kwietnia wystartowałem w pięknym sprincie podczas Pucharu Borów Dolnośląskich. Bez szybkości, mino to było fajnie. Błędy pojawiły się... w dużej ilości. Myślę że powodem było zbytnie podnieceniem samym biegiem, gorąca głowa zrobiła swoje. Sprint ciekawy, trasa również, miasto idealnie nadawało się pod ten dystans, mapa bardzo dobrej jakości, wystarczy spojrzeć na: "prace terenowe" i "kreślenie i opracowanie", wszystko na temat. :)



      



      13 kwietnia wystartowałem w Mistrzostwach Niemiec w sprincie. Długo czekałem na te zawody, zapowiadały się wspaniale i takie też były. Ciekawe, szybkie, miłe i przyjemne. Rano eliminacje, popołudniu finał. W eliminacjach byłem drugi, więc do finału A wszedłem, ale nie biegam w żadnym niemieckim klubie więc mogłem sobie pobiegać w finale B gdzie zająłem 6 miejsce.
               


                                                     Eliminacje ->




  <- Finał








      25 kwietnia zdałem mundur. Wojsku poznałem wspaniałych ludzi, przyjaciół. Nauczyłem się wielu ciekawych umiejętności. :D
         26-28 kwietnia wystartowałem w Gran Prix Mazowsza w Malcanowie.
    Pierwszy bieg był dla mnie nie zbyt przyjemny... bez wiary w siebie i ducha walki pobiegłem do lasu. Błędy mnie wciąż nie opuszczają. Delikatny na 1PK, na 4PK i 5PK zagapienie, 11PK to brak koncentracji, wróciłem się na drogę bo kompas pokazał mi północ inaczej niż przed chwilą (pewnie za szybko spojrzałem i nie zdążył się ustawić), 25PK brak słów...
Teren przyjemny, jeszcze w miarę było sucho.



    Etap drugi to długi klasyk, mapy nie wrzucę bo za duża a mój skaner to proste urządzenie. Jak dostanę mapę w wersji elektronicznej to do rzucę ją. Kilka słów o E2. Długo, długo, długo... nie byłem przygotowany fizycznie na takie długie bieganie. Start z podestu w centrum zawodów, w końcu WRE. Na mapie wody już trochę więcej, w terenie również, bagna, małe rzeczki i strumyki gdzieniegdzie bardzo głębokie. Problem pojawił się ze zmianą mapy. Ja pytałem się jak wygląda zmiana mapy i wiedziałem że jest na drugiej stronie tej pierwszej. Niektórzy nie wiedzieli, organizator powiedział że będzie o tym jeszcze informacja na starcie i będą przypominać. Chyba nie przypominali bo nie którzy przebiegając przez przebieg obowiązkowy chcieli nową mapę, starą wyrzucali gdzieś na początku przebiegu (Szmulo, zdarza się :D ). Błędów znów masa...

    Centrum Etapu trzeciego znajdowało się w tym sam miejscu co dwa poprzednie etapy. Ten bieg mogę zaliczyć do udanych. Dobrze czułem się fizycznie i psychicznie. :) Szybko mi się biegło, zwłaszcza gdzie na 1PK zrobiłem 2min błędu i dogonił mnie: Mariusz i Tadziu. Razem biegło się lepiej, szybciej. Na 15PK udało zgarnąć Chrupka, a na 16PK kolegę z Niemiec. I w takim pięcioosobowym zestawie tempo biegu strasznie wzrosło. Nie przeszkadzała nam nawet woda i deszcz. Tam gdzie było na mapie niebiesko należało spodziewać się sporej ilości wody. Tak też było, z małą różnicą tylko, że było jej znaczenie więcej niż sporo. Jestem zadowolony z tego biegu, cieszy mnie wariant na 27PK, czasowo go wygrałem, choć wiem że nie którzy biegli drogą.







    Te cztery miesiące szybko przeleciały. Nie mogę powiedzieć, że był to czas zmarnowany choć pod względem sportowym na pewno. Skoro to plany na przyszłość, trzeba było coś poświęcić. Teraz jest czas by przygotować się do końcówki pierwszej części sezonu. Czas pokaże co dalej.