piątek, 26 maja 2017

Klubowe Mistrzostwa Polski

Cześć!
Od razu informuje, że dziś nie mam weny do pisania.
Ostatnią sobotę spędziłem w Rydzynach pod Pabianicami. Zostały rozegrane tam Klubowe Mistrzostwa Polski (KMP). Tym samym bieg klasyczny rozgrywany w ten dzień był ostatnim biegiem gdzie można było zdobyć pkt do kwalifikacji do Mistrzostw Świata (WOC).

Dystans klasyczny (long).
4 miejsce.
Ktoś może mówić, że to najgorsze miejsce, ale ja osobiście uważam, że ten wynik mnie zadowala. Przegrałem z Olejnikiem Michałem (6' straty), Podzińskim Rafałem (1:10) oraz Wensławem Mateuszem (1'). Każdy z nich prezentuje bardzo wysoki poziom biegowy oraz techniczny więc wstydu nie ma. Pogoda troszkę przesadziła: zero wiatru, wysoka temperatura... Może dwa słowa o terenie. Cóż. Teren nie powala. Zielono i tyle. Biegłem i się nudziłem. Serio. Jeśli KMP rozgrywa się w takim terenie to słabo to wygląda. No teren był banalny. Wiadomo, że w łatwym terenie błędy też się robi i sam je popełniałem, ale następnym razem na zawody w takim terenie nie pojadę. Nie ma sensu. W takim lesie to ja mogę obok domu pobiegać bo za dużo się nie różnił. Natomiast jedyne co było nie w porządku to:
Trasa męskiej elity dzieliła się na dwie grupy A oraz B. Chodziło o rozbicie zawodników by nie doszło do tak zwanego się "wożenia się". No i wracając do sedna sprawy. Trafiła mi się trasa A gdzie pkt z wodą znajdował się (jak dla mnie) w nie zbyt dobrym miejscu. Ja wiem, że logistycznie najłatwiej było na drodze ustawić aż dwa pkt z wodą, ale czemu w stronę tylko krótszego motylka?! Eh. W tak upalny dzień i na tak długiej trasie aż było wymagany pkt z wodą. Czemu nie było na pk węzłowym? Nie wiem. Wielka szkoda...

W niedzielę zostały rozegrane sztafety. UKS AKRADY Raszków sztafety nie wystawił więc ja udałem się na studia, na których dawno nie byłem. I tego samego dnia w nocy wsiadłem do pociągu pędzącego do Trójmiasta. W poniedziałek popołudniu już hasałem po fińskim lesie w okolicy Paimio! To jest teren! O tym w przyszłym tygodniu. Teraz trzeba mentalnie się nastawić na mocno techniczny bieg w Pucharze Świata! :D Jutro dystans średni, startuje o 13:19 (w Polsce 12:19). Trzymajcie kciuki!


czwartek, 18 maja 2017

Test Race Estonia

Cześć!
W miniony weekend zaraz po obozie wystartowałem w Test Race. Zwodach, które są testem przed tegorocznymi Mistrzostwami Świata (WOC). Sprawdzianem dla zawodników bo organizator nie popisał się, natomiast sporo zarobił. 4 kategorie, około 300 osób codziennie... Mapy takie sobie, wiele niedociągnięć, trasy mogły by być lepsze. Szczególnie sprint, który był moim zdaniem biegiem przełajowo-ulicznym. Na szczęście ja biegałem tylko w sobotę i niedzielę = middle i klasyk.





Dystans średni.
67 miejsce.
Wynik nie powala. Nawet nie ma co patrzeć. Są jednak plusy. Fizycznie czułem się znacznie lepiej niż na treningu gdzie ścigałem się z resztą kadry. Technicznie byłem pewniejszy. A to za sprawą braku mikrorzeźby, która na middle w trakcie WOC powinna się pojawić. Ten start był również kwalifikacjami do średniego dystansu na Mistrzostwach Świata. Pierwszym Polacernem był Bartosz Pawlak, który swoim biegiem zapewnił sobie start na WOC-u. II zawodnik pojedzie z decyzji Trener KN. Ja to raczej nie będę skończyłem czwarty z Polaków.


Dystans klasyczny (long).
46 miejsce.
Niedzielnego startu obawiałem się. Czułem się zmęczony po middle bo pobiegłem go szybciej i mocniej niż założyliśmy z Trenerami. Trasa mnie nie przeraziła. Już się przyzwyczaiłem do długiego biegania oraz długich tras. Ruszyłem dość spokojnie. Zadowalający miał być bieg z jak najmniejszą ilością błędów. Jak wiadomo: rzadko się zdarza bez błędny bieg. Estończycy albo mają taki styl zaznaczania zielonego albo po prostu poszli na łatwiznę. Jak dla mnie (okolice 2pk) ciemno zielone to taki las przez, który ciężko się biegnie, a nie krzaczki do kolana, który właśnie tam były. Przebieg na 6pk nie będę komentować. Jak również 18pk. Start w klasyku był biegiem kwalifikacjami do WOC-a na tym dystansie. Startowało tylko dwóch Polacernów i skończyłem drugi przegrywając z Michałem Olejnikiem zaledwie 3 minuty z groszem


Ten miesiąc przeleciał strasznie szybko. Tak samo jak moje trenowanie od MP w longu... ciężko było. Straciłem 3 a może i 4 tygodnie i tyle samo potrzeba by wrócić do tego co było... Lekka kontuzja, która coś czuję będzie mi dokuczać jeszcze długo... obym się mylił.
Dobrze, że moja Narzeczona <3 jest przy mnie zawsze. Nigdy się nie poddaje w motywowaniu mnie do pracy nad sobą. Pilnuje, przypomina mi o rzeczach i sprawach, które mają mi pomóc. Rodzice i Trenerzy również mnie cisną. Masakra czasem jest. :D Ale to i dobrze bo widzę, że nie tylko mi zależy na wynikach i zadowoleniu. :)
Teraz czas na KMP (Klubowe Mistrzostwa Polski). Ostatni strat kwalifikacyjny do WOC-a!! :D

piątek, 12 maja 2017

Pre-WOC

Cześć!
Właśnie mija szósty dzień zgrupowania kadry TWG, na który mogła dołączyć się również pozostała część kadry narodowej. Kwalifikacje do Mistrzostw Świata oraz do The World Games odbędą się w weekend (jutro!!) - middle i klasyk, odpowiednio sobota oraz niedziela (Test Race). Żeby mieć jakieś pojęcie o terenie oczywiście wybrałem się na ów obóz. Nie licząc dnia przyjazdu i dnia dzisiejszego biegałem 2 razy dziennie na mapie chcąc jak najwięcej wyciągnąć z terenu oraz należycie się przygotować do kwalifikacji do WOC-a. Tak czy siak nie będę ukrywał, że 5 dni na mapie to żenua jeśli chodzi o przygotowanie się do tak ważnych startów jakie mnie czekają w ten weekend. Nic nie poradzę. Na więcej nie było mnie już stać oraz nie było kiedy lub pojawiły się problemy zawodowe... Lepiej te kilka dni niż nic, prawda? Las mało przyjemny, syfiasty i upierdliwy. Wieczna walka z każdym wywróconym drzewem... Dziwnie to zabrzmi, ale lepiej mi się biega w Szwecji lub na minionej 10mili, która do łatwych nie należała. :) Mapki są, można zobaczyć. :D Formę gdzieś zgubiłem. Kontuzja też biegania nie ułatwiała przez ostatnie 3 tygodnie.
Tymczasem jesteśmy po sprincie. Znaczy sprinterzy, którzy szykują i kwalifikują się do The World Games

niedziela, 7 maja 2017

10 mila

Cześć!
U Alka! Prawie cała Polackerna z 10mili. :D
Debiut nastąpił. Bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się wystartować w 10mili. Świetne zawody. Świetna atmosfera. Mega organizacja! Nie jak Jukola, ale również robi duże wrażenie. :) Krótkie info co to 10mila. Otóż są to zawody oczywiście w biegu na orientację. Sztafetowe gdzie w jednym zespole biega 10 facetów. Start o godzinie 21:00, finisz rano, około 8. 315 zespołów, tylko męskich, rano biegali juniorzy (6 osób), a popołudniu Panie (5 zawodniczek).

10mila
4 zmiana - długa nocna.
Na debiut przypadła mi 4 zmiana, słynna Langa natten. 16,8km po kresce w szwedzkim lesie i to w nocy. Miałem biegać 2 zmianę, ale ponieważ Denys miał problemy zdrowotne i szykował się ciężki teren zarząd, Ronneby Ok postanowił nas zamienić. Trzeba nadmienić, że 4 oraz 8 są to zmiany bez rozbić. Czyli trasy są identyczne dla wszystkich zawodników na tych zmianach. Oczywiście trasy na zmianie 4 i 8 są inne. Czaicie o co chodzi co? Dobra, lecim dalej. O tym, że biegam 4 zmianę dowiedziałem się we wtorek gdy przyjechałem do Ronneby. Trener Gapista zachwycony. ;)
Świetnie na pierwszej zmianie biegł Henrik gdzie do połowy trasy był na 12 pozycji. Niestety jeden błąd pozbawił go pozycji w pierwszym pociągu i skończyło się na 59 miejscu. Denys pokazał klasę i przybiegł na 38 pozycji. Dalej biegał Torg, który podał mi moją mapę na 55 miejscu. I tu zaczyna się moja historia.
Wszyscy mówili, że trzeba kleić grupę. Cała trasa taka sam więc lecisz z tymi, z którymi wybiegasz! No chyba, że czujesz, że to maślaki to wtedy musisz być pewny na 120% swojego i dopiero wtedy lecisz sam. Pamiętaj, że będziesz widział światła innych przed sobą i grupa będzie gonić. Ale pewny musisz być na 120% jasne? – słowa Stefana. Ruszyłem. Sam. Lampa włączona i lecę. I nikogo obok mnie. Nagle na dobiegu do „trójkąta” dogania mnie koleś z IGTISA. Odetchnąłem, ale nie na długo. Biegł dość mocno. Jak dla mnie ciut za szybko na początek. Cóż, lekko go puściłem przodem i leciałem na światło. Za długo to nie trwało. Teren mocno pofałdowany uniemożliwił mi śledzenie. I w tym momencie spojrzałem może ze trzeci raz na mapę, a było to w okolicy wielkiego bagna z jeziorkiem, które w terenie było otaśmowane i na mapie, z którą biegałem również. Dopiero na drodze byłem pewny gdzie jestem. I od tego miejsca nawigowałem już prawie indywidualnie. Biegł za mną jakiś koleś. Na 1pk spotkałem dwóch kolejnych. Na 6pk leciałem na plecy kolesia z Haldenu 2. Dalej znów ja byłem mózgiem grupy. Śmieszna sytuacja. Słyszałem o takich, ale nigdy na żywo nie widziałem. W drodze na 7pk na asfalcie minął naszą grupę koleś z Kristiansand OK 1 i jeden z naszej grupy poleciał za nim. Próbowałem, ale nie było sensu. :D I tak na drodze przed 7pk ten co się odłączył stał i czekał. Gdy go minąłem w skoczył za moje plecy. Masakra. Do zmiany mapy prowadziłem. Po zmianie mapy również. Podbiegając pod górę obejrzałem się i zobaczyłem jakieś 10/13 lamp. To se wybraliście prowadzącego. No słabo wam to wyszło.– pomyślałem. W pewnym momencie zatrzymałem się i poczekałem na kolegów chcąc sprawdzić czy ktoś mnie kontroluje. Wszyscy dobiegli i... dziwią. ;p Troszkę mnie zatkało. Na 18pk minął mnie 3 osobowy pociąg. Na 22pk znów leciałem na lampę przed sobą. Meta. To było coś! Potrafię nawigować w tak trudnym terenie i to w nocy. Za dużo nie biegłem za kimś jak piszę i z ręką na sercu piszę jak było. Skończyłem z 54 czasem zmiany i na 57 przyprowadziłem team Ronneby OK 1. Jestem zadowolony z tego biegu. Technicznie wyszło lepiej niż się spodziewałem bo i owszem, biegłem w grupie, ale to ja byłem mózgiem (szok!). Fizycznie po obozie byłem pod męczony, ale jakoś to przetrwałem. :D


Ale się rozpisałem. Sorki.
Kończę ten tekst na lotnisku w Warszawie. Lecę do Tallinna. Czas spróbować swoich sił i zakwalifikować się do WOC. :D