piątek, 17 stycznia 2014

33. Bieg Ptolemeusza w Kaliszu.

Równy tydzień po zadowalających Mistrzostwach Polski, 6 października postanowiłem wystartować w 33. Biegu Ptolemeusza w Kalisz na dystansie 10km (atest PZLA). Duża liczba zgłoszonych i mocna konkurencja. Nie miał być to bieg z serii: Musze nabiegać życiówkę. Ten start to bardziej takie przetarcie przed MP w Ultra Longu i ostatni test przed ostatnią imprezą w sezonie: 51. Biegiem Republiki Ostrowskiej.
Pogoda dopisała, ciepło, bezchmurne niebo, lekki wiaterek, niskie wpisowe i kuszące nagrody do wygrania oraz podczas losowania. Na starcie stanęło 468 zawodników. Więc konkurencja spora, wiedziałem, że ktoś z nich na pewno biega szybciej niż ja. :D Trasa asfaltowa w 100%, zaczynała się na ul. Częstochowskiej, w kierunku ronda na Trasie Bursztynowej, dalej w ulicę Nowy Świat i aż do Górnośląskiej, gdzie zaczynał się spory podbieg. Nawrót przy ul. Legionów i przyjemny zbieg Górnośląską i Śródmiejską. Następnie Al. Wolności i druga pętla. 
Ruszyłem mocno, aż sam się po sobie tego nie spodziewałem. :) Po pierwszej piątce byłem 4. z czasem 17:11 i ze stratą 1:54 do prowadzącego Artura Kozłowskiego. Na drugiej pętli troszkę przygasłem, szybkie tempo na pierwszym okrążeniu dało o sobie znać. I tu dogonili mnie trzej zawodnicy. Znacznie lepiej się biegło w ich towarzystwie niż samemu jak na pierwszej pętli. Narzucili swoje tempo co niezbyt mi odpowiadało. :) Na 2km przed metą traciłem już do 4 i 5 miejsca 10s. Pomyślałem, że jak już mi tak dobrze idzie to może to 6 miejsce zgarnę. No 200zł wygram! Ostatnia prosta nie była tak łatwa. Zawodnik z 7 miejsca ciągle mnie atakował, a ja ciągle odpierałem jego próby zgarnięcia 6 miejsca. I tak na metę wpadłem 2s przed nim. :) Ależ byłem wyczerpany. :D A jaki szczęśliwy! Koszty za wpisowe i dojazd się zwróciły, i jeszcze coś zostało. :) Na doping mogłem liczyć, Moja Ukochana ze mną była. Nie biegała, ale krzyczała gdy biegałem. :*

Skończyłem na 6 pozycji z nową życiówką 34:38. Całkiem przyzwoicie myślę co? :)
To nie był bieg przedszkolaków. :)
Wyniki:
http://www.ptolemeusz.kalisz.pl/_files/userfiles/file/wyniki2013/33MiedzynarodowyBiegPtolemeusza2013.pdf

czwartek, 16 stycznia 2014

Polish Championship 2013 - 2nd round.

550km na południowy wschód od mojego rodzinnego miasteczka, leży malutka oraz urokliwa wioska, która nazywa się Helusz. Myślę, że mogę powiedzieć szczerze i prosto z głębi serca. Otóż owa wioska, Helusz, posiada jedną z najlepsiejszych map do biegu na orientację. Mapa jest wyborna. :D Takiej to tylko ze świecą szukać. :)

27 września ARKADY Raszków wyruszył w kierunku woj. podkarpackiego na drugą rundę Mistrzostw Polski w biegach na orientację: nocnym, sztafetach mix oraz klasyku. Zapowiadało się bardzo ciekawie. Nowa mapa, zrobiona przez najlepszych polskich kartografów, najlepsi polscy budowniczowie tras.  No tylko jechać i biegać... no i wygrywać. :) Po ośmiogodzinnej jeździe dotarliśmy do CZ. Ośrodek spory i przyjemny, warunki godne, na obóz można jechać. :) Na MP przyjechałem lekko chory, dokuczał katar, drobny kaszel też był. Od poniedziałku męczyłem się ze stanem podgorączkowym, który trochę zelżał na weekend. Choć i tak czułem się nie najlepiej.

Nocny. Jak każdy wie bieg charakteryzuje się biegiem… w nocy. :) Do czego jest potrzebna co? Tak! Lampa! :) Jest to długi bieg, choć troszkę krótszy od klasyka, fizycznie wymagający, technicznie również (jak każdy bieg na orientację powinien być).
Kolejna przygoda z MP zaczęła się po zachodzie słońca w piątek. Zimna to noc była lecz w sercach orientalistów żar się żarzył i co rusz wybuchał ogniem gdy tylko startował kolejny rywal. A gdy w końcu samemu się staje w boxie panuje cisza i spokój, widać tylko promień światła rozświetlający kawałek terenu przed oczami. Teraz w dużej mierze wszystko zależy od tego magicznego urządzenia co ma się na głowie, tej świeczki, która pokazuje gdzie biec, gdzie skakać, przed czym uciekać… Orientaliści znają takie przysłowie, którego często używał niejaki Patela: Kupa sprzętu nic talentu. Ale jak taka świeczka o dużej mocy ułatwia bieganie? Ahh… Ten tylko się dowie, kto choć raz biegał i miał rozświetlone 50m przed oczami. :) Taaa… Nie ma co się rozczulać nad lampą. Jest jaka jest i trzeba z niej korzystać póki działa. Zacznę może najpierw od trasy. Gdy dostałem mapę do ręki szybko przeleciałem wzrokiem po całości żeby mniej więcej wiedzieć czego się spodziewać. 

Cóż… pierwsze wrażenie?:
- Dzień dobry. :)

Teraz jedno zdanie o mapie. Znów zacznę od tego co pomyślałem:
Oj tam, będzie fajnie.

A gdy połączyłem mapę z trasą:
Dzień dobry. Masz na imię Mikołaj i biegasz już w seniorach! :D

Mapa zaskakująca, nie miałem problemów z jej odczytaniem, jedynie z realizacją tego co chciałem wykonać: 1PK: lekkie wahnięcie, 2PK: wydawało mi się, że coś za dużo tych warstwic przebiegłem, 4PK ciut za spokojnie wchodziłem w ten jar, 5PK przerosła mnie ambicja, 1st wariant to był oczywiście drogą, ale NIE, jarem będzie szybciej, no i na tym PK dogonił mnie Grabek, do 7PK czysto. Na mapie 10PK to mój 8PK itd. (11/9, 12/10, 8/11, 9/12). No, wyjaśnione. :D Na 8PK plama, brak kierunku, złe czytanie jarów i dzień dobry, jesteś nie tu gdzie trzeba, powrót na węzłowy okazał się największym wyzwaniem chyba na tej trasie. Poświęciłem temu PK sporo czasu, nawet nie sam i od razu z tego miejsca chciałbym pozdrowić Drąga i Charubcie. No i gdy w końcu udało się opuścić tego przeklętego motylka biegłem w miarę czysto. Do 16PK odcięło mi prąd, ale tylko na chwile. Na 17PK znów byłem z Grabkiem. I nie ma co oszukiwać dobrze, że był bo przebieg na 20PK, to jego zasługa, ja już z grubsza umierałem, a przez głowę przechodziły mi myśli typu: Czy będzie jeszcze ciepła woda? Czy łóżko będzie wygodne? 21PK wspólnymi siłami, na 22PK to znów nie ma co oszukiwać, ale wyrwałem do przodu no i błąd. Skończyłem na 8 pozycji ze stratą 20min do Podzia, który zaskoczył wszystkich zdobywając swój pierwszy złoty krążek w seniorach. Jeszcze raz wielkie gratulacje! Biegałem 112:25. Co mnie prawie satysfakcjonowało, choć wiedziałem, że przy odrobinie szczęścia i mniejszej ilości błędów, bieg skończyłbym może o 2 pozycje wyżej. Tak, woda była ciepła i łóżko również wygodne. :)

Sztafety mix. Konkurencja MP rozgrywana drugi raz. Zabawa rozegrana w Pruchniku. Ciekawie, choć myślę, że można było więcej z tego wydusić. Team ten sam co w zeszłym roku. Razem z Dominiką wywalczyliśmy 12stą lokatę.

Syn Marnotrawny. Dystans, który najpierw uwielbiałem (dzięki srebru na OOM w 2007) i tylko jego chciałem biegać. W następnych miesiącach coraz bardziej sobie uświadamiałem, że go nie znoszę, że mnie męczy, że to nic ciekawego, że za dużo i tak w tym przekonaniu żyłem i biegałem przez kolejne kilka lat… Aż tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki trawił się klasyk na JWOC-u w 2012. Nie nastawiałem się na niego. Miała to być piękna i długa przygoda w słowackim lesie. Każdy już chyba wie, że na najdłuższym i najtrudniejszym przebiegu miałem pomoc od niejakiego Schneidera Floriana, Szwajcara, który zakończył klasyk JWOC-a na, jak dla mnie, zacnej 10 pozycji. Teraz wiem, że i nawet wtedy byłem przygotowany na długie bieganie. Lecz głowa i niechęć mówiły co innego. Coraz bardziej przekonywałem się do tego dystansu, ale nie tak hop i już. Mistrz Świata z Longa. Nic z tych rzeczy. Każdy wie jak ciężko wyjść z przyzwyczajenia i zmienić swoją mentalność. Powoli, powoli starałem się myśleć o tym co zrobić by jednak jakoś szybko przebiec klasyk. Po powrocie ze szkolenia przygotowawczego skontaktowałem się z Маясов Костя. Czy by mi pomógł wyjść z dołka w jakim jestem. Czy by chciał spróbować. 

Powiedział:
Całego cyklu treningowego nie jestem wstanie Ci przygotować, po prostu nie mam czasu, a amatorki nie mam zamiaru prowadzić.

Ustaliliśmy, że zajmie się przygotowaniem technicznym. I mojemu nowemu Trenerowi i mi to bardzo odpowiadało. 

Zastrzegł sobie tylko jedno:
Brak chęci współpracy i realizacji celów = koniec współpracy, do widzenia.

Nieocenioną pomocą były treningi sprinterskie przed czerwcowymi MP. Na drugą część sezonu wybraliśmy ’’nocny’’ z 2nd rundy MP. O nocnym już pisałem, czas zacząć klasyk!


Klasyk. Syn Marnotrawny. Odpocząłem po sztafetach, nawodniony byłem wyśmienicie. Mimo, że choróbsko mi przeszkadzało, pomyślałem iż mógłbym sprawić niespodziankę, głównie sobie. Przebiegałem kilka klasków na zawodach i treningach w wakacje. Czułem się przygotowany by podjąć wyzwanie. Cel był prosty. Gdy zakończę bieg, mam powiedzieć: Jestem zadowolony z tego biegu. Rzadko w tym roku to mówiłem, może 2, 3 razy. Pełny motywacji stawiłem się na starcie i chyba po raz pierwszy postanowiłem naprawdę walczyć na tym dystansie. Nie dla wyniku, nie dla dobrej pozycji, nie dla Trenera czy Taty. Po prostu dla siebie. I tak jak wystartowałem tak biegło mi się fantastycznie, powoli się rozkręcałem, jak ciężka i tłusta lokomotywa, maxymalnie skupiony. Bez zbędnych przygód wpadłem na motylka, z którym szybko się uporałem i ukończyłem ze szramą na plecach i rozerwanym dederonem. Niestety pierwszy wariantowy błąd przydarzył się na odbiegu z 15PK. Pchałem się pod tą górę tracąc energie, biegu nie przerwałem nawet na chwile. Podobny wariant trafił się w na nocnym i kto wyczaił, że lepiej polem obiec to już sporo zaoszczędził. Martwiłem się 18PK bo w zasadzie nie miałem pomysłu. Nic. Może będę jary liczył? Może jakoś rzeźbę rozpoznam? Nic. Kierunek i na ciemno zielone! Musi być wyraźne skoro jest zaznaczone tak? No i wyszło. :) 19PK nie dotrzymałem kierunku gdy zbiegałem z drogi lecz byłem czujny cały czas, szybka korekta i powrót na swój tor. Gdy pojawiłem się w CZ słyszałem tylko dwa głosy

komentator coś mówił, że: 
Mocno idzie, mocno! - Co dodało mi otuchy i lekkiego kopa. 

Drugi głos to Taty, krzyczał jak zawsze i leciał z aparatem w lewej ręce i z bidonem w prawej:
Dajesz Młody, dobrze jest. Standardowa gadka. :D 
Lupek minutę przed tobą. 
Przebieg widokowy.
Co? Lupek? No to jedziemy! Pomyślałem i znalazły się w mnie siły, które sprawił, że poczułem się jakbym dopiero wystartował. Doszedłem Lupka na chwile przed przebiegnięciem asfaltowej drogi. Na 25PK byłem już sam, słyszałem jeszcze tylko łamiące się gałązki i uginające krzaki za mną. 

Krzyknąłem jeszcze: 
Dalej Lupek. Pomóż mi! 

Z Olem! :D Przebieg widokowy.
Lubię biegać gdy mam kogoś na plecach, motywuje mnie to do tego by i ten ktoś miał dobry wynik. Lecz Lupek zniknął gdzieś w brązowych liściach. Na 26PK wkradł się błąd. Znów busola mi uciekła do kieszeni i znów Lupek się pojawił. Gdy zobaczyłem puszkę z napisem FINISZ, migającą na czerwono diodę i magiczny sygnał PIK PIK PIK byłem zachwycony i zmęczony. 

Usiadłem i powiedziałem: 
Oj tak, jestem zadowolony… tylko ten 26PK! :D 
Yeah!

Skończyłem na 8 miejscu biegając 109:27 i tracąc zaledwie 17min do niezniszczalnego Dwojaka! Straciłem nie całą minutę do Trenera Paszyńskiego, nie całe 4min do złotego medalisty z piątku - Podzia. Po ciuchu liczyłem na miejsce w TOP 6, ale cóż, w przyszłym roku Panowie! :D

wtorek, 14 stycznia 2014

Mistrzostwa Powiatu Wieruszowskiego 2013

21 września, na tydzień przed Mistrzostwami Polski, UKS ARKADY Raszków wybrał się do Ochędzyna na Mistrzostwa Powiatu Wieruszowskiego w BnO. Pomyślałem, że może być zabawnie, wycieczka autobusem z czterdziestką dzieci, zaczynając od I klasy szkoły podstawowej a kończąc na III gimnazjum. Plus oczywiście starsi bywalcy: Karol, Kuba i Przemo.


Plan był prosty: szybko, bezbłędnie i zdobyć tytułu. :) Spodziewałem się dość łatwego terenu, zresztą już sam Damian Cegiełka mówił, że teren to tak jak u nas. Płasko, dużo gęstego i tyle. No i spoko. Szybkie bieganie po miękkim lesie na tydzień przed MP to idealna, myślę forma zabawy. Czułem się dobrze, zacnie, fantastycznie, wyśmienicie! Looz w kroku i pełen gazik. :) Byłem tak pewny siebie, że postanowiłem rzucić Przemkowi i Kubie rękawice. Nagroda: w sumie 4szt. MegaGrześków. Zakład I: o finisz. :) Zakład II: Jaką będą mieć do mnie stratę: Przemek 3-4min a Kubala 5-6min (jeśli dobrze pamiętam). No i pewność siebie mnie zgubiła. Trasa jak na teren ciekawa. Dystans 7,3km w 46:03. Błędy pojawiły się dwa i to wielkie. Pozwoliły mi pożegnać się tytułem oraz z MegaGrześkami. Po odliczeniu błędów trasę przebiegł bym w 34-35min. Cóż, bywa i tak. :) 
6PK mnie zaskoczył, po dość szybkim biegu po czystym lesie w okolicy tego PK zwolniłem, ale sam tego nie wyczułem. Co spowodował bez celowe szukanie numeru ‘’31‘’ wcześniej. Nie można był go dojrzeć z daleka, jeżyny uniemożliwiały taką formę szukania. Jak go znalazłem na tracku widać: droga, skrzyżowanie, PK. Szybko się uspokoiłem i jazda dalej. Lekkie wahnięcie na 13PK. Chciałem czysto w te gęstwinki wejść. Kolejny popis umiejętność zafundowałem sobie na 15PK. Dołek. Wyglądał tak jakby był świeżo wykopany. Głębokość około 60cm, dł. i szer. około 35-40cm. :) Nie wiem jak opisać ten PK. Byłem już chyba podjarany, że końcówka i zamiast czysto wejść od narożnika zakazanego terenu to sobie jeszcze utrudniłem. :) Dla Karola dwójka (nie obronił zeszłorocznego tytułu), Przemo wywalczył trójkę, Kuba prawie miał diploma, siedem dla niego. :D Gratki Panowie! :D