wtorek, 30 sierpnia 2016

XII Grand Prix Pomorza 2016

Cześć!
Po obozie nastał czas sprawdzenia nóg i głowy. Wybór padł na GPPomorza. Trzydniowe zawody rozgrywane w tym roku w okolicy Bąkowa. :) Bez skojarzeń.






E1 - middle
1 miejsce.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś wygrałem... Najlepsi polscy orientaliści ścigali się na Mistrzostwach Świata (może o tym kiedyś coś napisze) w Szwecji to i tak byłem zadowolony. Mimo iż trasa oraz teren nie były zbyt wymagające.






E2 - long
3 miejsce i 3:21 stary do Mateusza Wensława.
Krótko. Dobry bieg. Największy problem sprawił mi 13PK. Jak to określił Hewi: śmierdziel. :D Wytrzymałem fizycznie, głowa pracowała do końca. Może troszkę zmęczony byłem po obozowym hasaniu po górach w Jakuszycach, ale nie szukam wymówki. Bieg napawa optymizmem. Trasa dość ciekaw. Hewi się natrudził by na A4 w skali 1:10000 zrobić klasyk. Na wielodniówkach klasyk to przeważnie jest lekko oszukany, zwycięzca biega około 60/70'. A jak to powiedział budowniczy? Klasyk to klasyk. :D I tak Mateusz wygrał z czasem 81' z groszem. No i Radzio Piotrowski pobiegał Poza Konkurencją w 84' i pół. Więc skończyłbym czwarty.

E3 - middle
3 miejsce i 4:35 starty do Gipas Marijonas z Rosji (chyba).
Ostatni etap to handicap. Ruszałem z pierwszego miejsca, miałem sporą przewagę, ale nastawiałem się, że następni lecą z 30" za mną. I może to był błąd. Trzeba było myśleć o tu i teraz, skupić się na sobie i robić to co mam robić. Najgorszy bieg na zawodach. Cóż. Nie chce zwalać winy na budowniczego mapy, ale troszkę bardzo mnie zaskoczyły okopy i doły tuż przed 12PK. Okolice 9PK też mi coś nie grało. Ale cóż. Jakbym utrzymał kierunek bieg, ciut zwolnił to bym wbiegł czysto. Trasa, teren i mapa. Najciekawsza, najtrudniejszy, taka se. 

I co? Wygrałem klasyfikację końcową. Szok!

Czas na urlop Kochanie. :*

niedziela, 28 sierpnia 2016

O-camp in Jakuszyce.

Cześć!
Narobiłem się. Nie ma co. Sporo podbiegów zrobiłem. Duży kilometraż. Codziennie na mapie w Jakuszycach. Dwa razy na tartanie mocne bieganie. Ale rym! Haha! Obóz nie dość, że szybko przeleciał to jeszcze dał duży plus. Bo przetrwałem bez żadnych bóli itp.(odpukać). W mniej więcej w połowie tyrania dostałem dzień wolnego, który wykorzystała moja Dziewczyna - Marta i przyjechała mnie odwiedzić (razem z Monią). Wrzucam kilka mapek poniżej. Niektóry treningi mojego autorstwa były, ale większą część tras planował Trener Mayasov. :) Przyznam szczerze, że nie za bardzo wiem co jeszcze napisać. Męczący był ten obóz. Pogoda jaką miałem w trakcie jednoosobowego zgrupowania to... głównie deszcz. Tylko jeden dzień był słoneczny. Temperatura? 9-14*C. Koniec pitolenia. Mapki niżej.



wtorek, 16 sierpnia 2016

Letni Bieg Piastów

Cześć!
Już od dłuższego czasu przebywam w mekce polskiego biegania, polskiej Kenii. W Szklarskie Porębie. Każdy szanujący się sportowiec powinien zaliczyć to miejsce. A dokładnie trzy: podbieg na Szrenicę, Regle oraz tartan w Sporcie (stary Maraton). Jeszcze nie wyjechałem i czeka mnie jeszcze kilka mocnych treningów, ale o tym w kolejnym poście. Skupimy się na Letnim Biegu Piastów. A dokładnie na niedzielnym (7/08) etapie - Jakuszycka Dziesiątka. Jak sama nazwa mówi bieg na 11,7km. :D Teren górzysty, sporo podbiegów i zbiegów. Duża konkurencja co zapowiadało, że jest szansa na to, że nie będę biegł sam. O 10 grupka (około 380 biegaczy) ruszyła w las. W biurze powiedziano, że można w kolcach biegać, że to dobry wybór na tą tras. Długo się nie zastanawiałem, boldy na stopach i jedziem... W duchu kląłem na siebie... przez 4,5km asfalt... ale 4,6km już zaczęła się polana (300m), leśne, wąskie ścieżki (700m) oraz żwirowe, kwarcowe drogi, z krótkim asfaltowym finiszem. Panowie ruszyli dość mocno. Zaczęliśmy od 3:33. Cały czas trzymałem pierwszą grupę. Następnie 3:31. Czułem się dobrze i wmawiałem sobie, że utrzymam ich tak długo jak się da. 3:51, kilometr cały pod górę, nie jakoś stromo, ale wystarczyło. No i tu już było nas dwóch. 4 pierwszych uciekło. 3:31, lekko z góry. 3:26 koniec asfaltu i wejście na polane. Zerknąłem na obuwie mojego kąpana i pomyślałem, że długo nie wytrzyma. Kolejny km to 4:06. Od końca polanki, przez mega wąską ścieżkę pokrytą wystającymi korzeniami i błotem, no i oczywiście biegnącą ostro w dół. Wiedziałem, że jeśli gdzieś mogę zyskać na całej trasie to własnie tu. Taki żywot orientalisty. W tym miejscu zostałem sam, zgodnie z przewidywaniami. 4:03 i od tego km trasa tylko się wznosiła. :D 4:04 podbieg do przeżycia. 4:55 oraz 4:26 to długi i ostry podbieg, walczyłem tam mocno ze sobą. Na szczęście dojrzałem "4 miejsce" i wstąpiły we mnie dodatkowe siły. Wiedziałem, że teraz muszę zacisnąć zęby i jechać pod górę jak czołg. Może jeszcze zwolni i wtedy go dorwę. Czułem, że muszę go zgarnąć na ostatnim podbiegu bo będzie kiszka. 4:41/1,7km - 30" podbiegu i zbieg do mety. Traciłem 20m. Mała szansa bym go dogonił, ale ryzy-fizyk. Raz się żyje. "Puściłem" nogi i niech lecą.


Jakuszycka Dziesiątka
#5 miejsce i 2:35 straty do KUCERA David (CZE).

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

The North!

1-17/7/2016
Cześć!
Nie było czasu na załatwianie czegokolwiek i tak dwa tygodnie urlopu wyruszyłem znów na północ. Norway and Sweden. Zaczęło się od Tjoget. Czyli 20 zmianowych sztafet. Startowałem oczywiście w barwach Ronneby OK. Razem z Stefanem dotarliśmy na prom w piątek. Sobotę spędziliśmy u Alka Bernaciaka.
22:00 :)
Tjoget. Czyli coś w typie polskiej sztafety klubowej. Każda zmiana ma przypisaną odpowiednią kategorię lub ileś kategorii. Pierwsza zmiana zaczyna popołudniu/wieczorem. Po 7 zmianie następuje koniec i 8 zmiana staruje około 1:00 i normalnie do 20 zmiany. Ja leciałem ostatni. Było całkiem spoko, dogoniłem dwóch kolesi przed sobą i potem kontrolowałem co się dzieje. Skończyliśmy na 8 miejscu na 70 sztafet. Wszyscy zadowoleni choć Denys mi powiedział, że trochę dałem ciała na finiszu. :D Już wyjaśniam: Cały czas biegliśmy w trójkę. Nie wiedziałem ile mam straty do następnej sztafety więc chciałem rozegrać starcie na finiszu. "Tuż po widokowym spiker mówił, że idziecie ramię w ramię i dosłownie są sekundy między wami. Na przed ostatnim PK również była radiokontrola i spiker emocjonował się mówiąc: 1 sekunda różnicy!! Więc wszyscy z CZ zaczęli się schodzić na finisz by pokibicować i nagle pojawiasz się Ty i 7s za Tobą następny. I tak zepsułeś spektakl." Relacja Denysa! :D I tyle ze Szwecji.
W niedzielę po dekoracji razem z Hanią, Jolką i Stefanem ruszyliśmy do Norwegii. Tam tylko spaliśmy w zasadzie bo trenowaliśmy na mapach dedykowanych pod Mistrzostwa Świata. Może ktoś nie wie, ale w tym roku WOC odbędzie się w Szwecji, w okolicy Strömstad. Zakwaterowanie mieliśmy w domku klubowym Halden SK! :D Aż czuło się te medale z , Jukoli i 10mili! :D Motywacja rosła z każdym dniem! :D Biegałem dwa razy dziennie na mapie. I to na jakich mapach! Teren trudny, wymagający dużej siły. Straszny syf, a jagodziny po kolano zawsze będę już mi się śnić. ;) W ostatni weekend pobytu wystartowałem w norweskich kwalifikacjach do WOC-a

Sprint

#35 miejsce i 2:32 start do Jerker Lysell.
Sprint bardzo ciekawy. Przeważnie dwu-wariantowy. Sam złapałem się parę razy. Mimo odległego miejsca i dużej straty, po przeanalizowaniu, po przegadaniu z Trenerami uważam, że sprint wypadł... całkiem dobrze. Całość przebiegłem w równym tempie, nigdzie się nie pogubiłem, szybko podejmowałem decyzję co do wariantu i realizowałem do końca to co wybrałem. No i byłem po 2 tygodniach ciężkiego tyrania po lesie. :D Czemu tylko #35? Czemu aż 2:32 start? Cóż. Są tak mocni!


Middle
#40 miejsce i 12' straty do Olav Lundanes.
Po czwartkowym sprincie nadszedł czas na middle! I przyznam szczerze, że i z tego biegu również jestem zadowolony. Cały czas kontrolowałem teren, potrafiłem ogarnąć to co się działo do około. Było kilka mniejszych wahnięć i słabe wykonanie wariantów. Tyle co biegałem w tym terenie mogę powiedzieć, że w cale nie jest on mega trudny. Jest ciężki, trudny technicznie to fakt, ale spodziewałem się czegoś bardziej morderczego.

Long
#36 miejsce i 36' starty do Olav Lundanes.
Założenia było proste: jak najmniej błędów by sobie nie dokładać zbędnych minut i kilometrów oraz nie przegrać więcej jak 40' ze zwycięzcą. Najbardziej cieszę się jednak z tego, że psycha wytrzymała. Wziąłem mapę do ręki i nawet nie pomyślałem, że mogę tego nie przebiec. Powiem więcej. Nie mogłem się doczekać tego biegu. Ja! Czaicie? Nie mogłem się doczekać dwugodzinnego tyrania po lesie! Ha! Muszę jeszcze popracować nad wyborem wariantów i będzie dobrze. Niektóre to takie bezsensowe, że bania mała. No i skala, dawno nie latałem na 1:15000 i ciężko było się wczuć.


Teraz powrót do domu i do pracy. No i za chwile tyramy dalej!