wtorek, 4 czerwca 2013

XVIII Pucharu Bałtyku - Kąty Rybackie

     Czas coś napisać i nadrobić zaległości. Maj zacząłem długim i pięknym weekendem w Kątach Rybackich. Krótkie wakacje połączone z zawodami. Na wyjazd nie wybrałem się sam, pojechała ze mną moja ukochana. :) Jak sama mówi teraz: "To bieganie po lesie to nawet interesujące!" :D
          Puchar Bałtyku, aż dziwne że nie było tu eliminacji do jakieś dużej imprezy. :D Zawody dobrze zorganizowane, mój ulubiony teren: mikrorzeźba! Bieganie po czymś takim sprawia mi najwięcej przyjemności i w dodatku najwięcej się dzięki temu uczę. Samo bieganie nie szło mi zbyt dobrze, wolno, sporo małych błędów, bóle... ogólnie ciężko.

Etap 1. 


Miało być miło i przyjemnie, a było zupełnie na odwrót. Strasznie się męczyłem. Głowa bolała od ilości szczegółów. :) Pierwszy kontakt z mapą po 4 miesiącach... szok... Wolno, przede wszystkim, błędy? Rzecz oczywista.

Etap 2.

Miało być długo i ciężko, a było jeszcze dłużej. W ogóle nie przygotowany pod taki dystans... za dużo kilometrów na trasie, za mało kilometrów w treningu. Biegało się za to miło, choć ciężko. Błędy jak to błędy, były. :D Trochę błędów wariantowych, bez wiary w umiejętności, warianty drogami.

Etap 3.

Ostatni etap pokazał mi że coś tam jeszcze we mnie jest. Jakiś potencjał, po który trzeba częściej sięgać. Jedyny poważny błąd trafił się na końcówce, gdzie już emocje zagrały, a po za tym było extra. Cieszą mnie szczególnie takie warianty jak: Start - 1PK, 13PK - 14PK - 15PK, 16PK - 17PK!
Można? No można! :D
Mogę się pochwalić, (finisz był po plaży) że dzięki temu, że poszedłem finisz jak dzik po szyszkach, pozwoliło mi to wdrapać się na trzecią pozycje w etapie trzecim. :)