czwartek, 20 września 2012

Klubowe Mistrzostwa Polski - Nowy Sącz/Chełmiec

      Trudne zawody na początek do opisania się trafiły. Dzień przed KMP złapało mnie przeziębienie, a w piątek nie było kolorowo. Tak więc pełen walki i choroby jechałem do "małej polski". Dzięki uprzejmości najwybitniejszego 20latka mojej kategorii, w M20 w końcu nie wiedziano kto wygra. :D
      Pierwszy dzień: 14 września - sprint.
Rozegrał się on w ciekawym miejscu jakim jest Skansen i Miasteczko Galicyjskie w Nowym Sączu. Teren i mapa bardzo mi się podobały. 
Dobrym pomysłem okazało się zaznaczenie wszystkich płotów jako "nie do przejścia", co urozmaiciło bieg. Chowanie ptk w wejściach do piwnic przy domach to kolejny plus, bo pkt nie świeciły z daleka. Fajna końcówka, widowiskowa, choć nie każdy umiał czytać opisy i mógł złapać NKL. Dużo też się mówi o przebiegu przy polu i zakreskowanym na czerwono miejscu na mapie. Na mapie jest wyraźna przerwa między polem a rowem, więc moim zdaniem dysków na sprincie powinno być o wiele mniej, ale to już decyzja Sędziego Głównego.
     Następne dwa biegi nie były dla mnie udane: przeziębienie coraz bardziej doskwierało, sam porobiłem kilka błędów i jak wszyscy już wiedzą z mapą też nie było za dobrze.
      Dzień drugi: 15 września: rano - średni.
Mój ulubiony dystans, choć w tym roku żaden mi nie wyszedł. :) Główna myśl zaraz po biegu:
Ja już przestałem biegać na zasadzie: coś mi tu nie gra, aaa pewnie z mapą jest coś nie tak, dobra lecę dalej. Teraz już jest tak: kurcze, źle jestem i się szuka miejsca, w którym może się być. Dokładność mapy to podstawa. Pokaże mapkę z przebiegami i krótka analiza.
Na 1pkt elegancko, 2pkt perfekcyjnie trafiłem na pkt 33 (jeziorko na mapie), który większości kategoriom sprawiał problemy, oczywiście pkt nie mój. Krótki opis przebiegu: nie potrzebnie właziłem tyle pod górę, kawałek od jeziorka na zachód działo się terenie wszystko choć na mapie widać, że jest nudno, jakieś skarpy i kopczyki, no było ciekawie. 3pkt ok, 4pkt początek ładnie, tak jak chciałem, problem się zaczął jak wszedłem do jaru, kolor żółty i zielone kreski, moim zdaniem były w całym jarze, pełno strumyków, które wydawały się być tym gdzie ma stać 61, 5-7pkt ok, i 8pkt: wariant po kresce, 2 jary i droga, przecinką aż się skończy i pkt!, do końca przecinki było ok, jeśli w ogóle nią biegłem, wypadłem na drogę powyżej, myślę sobie: Okej wiem gdzie jestem., w biegam z powrotem do lasu... a tu rów! Taki wiecie, na 1,5m głęboki i długi, ciągnął się aż od krzyżyka, prawie do skrzyżowania poniżej, z tego co było widać. Ale okej lece dalej a tu droga, tak wiecie, porządna, no więc staje: Ja piedziele, gdzie ja jestem? Szybka analiza tego jak biegłem: No przecież wszystko się zgadzało!! Okej powrót do drogi. Po kręciłem się jeszcze trochę po tej drodze, X był, polanek już nie, więc postanowiłem sprawdzić dokładnie gdzie jestem kierując się drogą do góry na zachód. Los chciał, że na drodze pojawił się Kaszub i Tadziu, którzy biegli na 8pkt. To lece za nimi, Kaszub prowadzi, dopadliśmy do krzyżyka, droga mi już znana, polanki których nie było mięliśmy niczym wiatr i wpadliśmy do lasu niczym husaria, Kaszub przeciął rów i drogę, i wszedł na 43, (z góry dziękuje Bartoszu :) ). 9pkt okej, 10pkt byle szybko by coś odrobić... i zostawić kolejne 2min, krzaki to tam wszędzie były. 11pkt znów za szybko chciałem zdobyć i kolejne 3min, i reszta już ok. Cóż, byłem dosyć mocno "zdenerwowany" po biegu, ale szybko trzeba było zapomnieć, przeanalizować bo dzień długi i sztafetki w nocy. Co do średniego przy bez błędnym biegu Gucio i tak by wygrał, może bym się znalazł na podium. Dobra, koniec na temat średniego bo się zaczynam denerwować. :)

      Dzień drugi: 15 września: noc - sztafeta - 1 zmiana
Odkąd pamiętam, jedynka w klubie na sztafecie zarezerwowana wyłącznie dla mnie. I jak co roku emocje na pierwszej zmianie.
Do trójkąta mocno, byle być w czubie no i 1pkt, wszyscy twierdzą że około 3min straciliśmy, okej 3min błędu. Działo się dużo, od jeżyn po pas i ramię po teksty typu: "Tego jaru na mapie nie ma, dobra lecimy dalej, bo nie można się odłączyć od grupy." :D 7pkt to taki typ dziwny bo "Przecież nie mogę przyjść wysoko." Na drodze źle mapę ustawiłem i błąd. Straszne skurcze mnie łapały od 3pkt... takie kule czułem na nadze, ale udało się dogonić Małego gdzieś na 10/11pkt i Hewiego na widokowym. Przeraził mnie podbieg na 17pkt, a ból w nogach doskwierał, ogólnie przeskok jaru (czegokolwiek) sprawiał, że "dwójki" dawały znać o sobie. Cały czas jednak myślałem że to nie jest indywidualny bieg, że jeszcze 6 osób za mną biegnie, więc "spinałem" się by dobrze pobiec. Przybiegłem na 8 miejscu ze stratą około 4min do Rafała i Gucia, którzy okazali się najlepsi na 1 zmianie i nie byłem z siebie zadowolony. Dziękuje Dominice, która perfekcyjnie pobiegła 2 nocną zmianę i mnie podbudowała choć w niedziele już nie biegałem. Po 2 zmianach byliśmy na 5 miejscu.

Taki krótki opis 1 zmiany. :D Na wesoło.
"1 zmiana rządzi się swoimi prawami, nie ma recepty na tą zmianę, jak jesteś z tyłu to nie czytasz mapy, ale przegrywasz, jak jesteś w środku to znaczy że mocny fizycznie jesteś bo i tak mapy nie czytasz, jak idziesz zaraz za czubkiem to nie dość że mocny fizycznie to jeszcze czasem zerkasz na mapę i gorączkowo szukasz opisów by NKL nie złapać, ale jak idziesz w czubku to fizol z Ciebie i nawet mapę ustawiasz na północ i zdarzy się że może jakiś przebieg na mapie dojrzysz, ale jak już w czubku idziesz i jesteś na czele bądź tuż za czołem czubka, odczuwasz presje, prowadzisz grupę biegaczy bo już nie orientalistów, fizol straszny z Ciebie, i jeszcze warianty wybierasz, szacun od całej grupy zbierasz."

      Dzień trzeci: 16 września - sztafeta 3-7
Sztafeta wiele emocji przynosi, sztafeta klubowa, sztafeta pokoleń, to tak jakby przenieś i znacznie zmniejszyć 10mile lub Jukole. Ja zawsze się jaram 1 zmianą. :D Nie będę opisywał biegu reszty ekipy, tylko krótki opis: 3 zmiana Ania, szkoda że jej nie wyszło, ale będzie jeszcze lepiej. 4 zmiana Karol, na to co robi to pobiegł extra. 5 zmiana Jakub, no pykło mu wreszcie. :D 6 zmiana Przemo, utrzymał Joachima i sam jest siebie zadowolony. 7 zmiana Pan Karol, no sam wie co zrobił, już mówił że wie jak to rozegra w przyszłym roku. :) Skończyliśmy na 9 miejscu, taki mały Raszków. :D

      Pan Witek Sochacki włożył wiele siły i serca w przygotowanie tej imprezy, wyszło by, naprawdę by wyszło. Szkoda nie potrzebnych spięć podczas sztafet, burzenia się trenerów, pochopnych decyzji Sędziego Głównego, błędów kartografa (przeprosiny znalazły się na stronie). Zdaje sobie sprawę że liczy się wynik, bo mi też na nim zależy, ale chodzi też o zabawę, zdrową rywalizację, chęć udowodnienia sobie że się potrafi i umie. Jeśli bym się zapytał kogokolwiek co mu się kojarzy z II rundą KMP, to pewnie usłyszałbym o kiepskich zawodach, błędach, coś na temat Sędziego Głównego. A satysfakcja z przebytej trasy (mimo tego jaka była mapa itp.), dobrej zabawy w gronie przyjaciół?

1 komentarz: