poniedziałek, 8 sierpnia 2016

The North!

1-17/7/2016
Cześć!
Nie było czasu na załatwianie czegokolwiek i tak dwa tygodnie urlopu wyruszyłem znów na północ. Norway and Sweden. Zaczęło się od Tjoget. Czyli 20 zmianowych sztafet. Startowałem oczywiście w barwach Ronneby OK. Razem z Stefanem dotarliśmy na prom w piątek. Sobotę spędziliśmy u Alka Bernaciaka.
22:00 :)
Tjoget. Czyli coś w typie polskiej sztafety klubowej. Każda zmiana ma przypisaną odpowiednią kategorię lub ileś kategorii. Pierwsza zmiana zaczyna popołudniu/wieczorem. Po 7 zmianie następuje koniec i 8 zmiana staruje około 1:00 i normalnie do 20 zmiany. Ja leciałem ostatni. Było całkiem spoko, dogoniłem dwóch kolesi przed sobą i potem kontrolowałem co się dzieje. Skończyliśmy na 8 miejscu na 70 sztafet. Wszyscy zadowoleni choć Denys mi powiedział, że trochę dałem ciała na finiszu. :D Już wyjaśniam: Cały czas biegliśmy w trójkę. Nie wiedziałem ile mam straty do następnej sztafety więc chciałem rozegrać starcie na finiszu. "Tuż po widokowym spiker mówił, że idziecie ramię w ramię i dosłownie są sekundy między wami. Na przed ostatnim PK również była radiokontrola i spiker emocjonował się mówiąc: 1 sekunda różnicy!! Więc wszyscy z CZ zaczęli się schodzić na finisz by pokibicować i nagle pojawiasz się Ty i 7s za Tobą następny. I tak zepsułeś spektakl." Relacja Denysa! :D I tyle ze Szwecji.
W niedzielę po dekoracji razem z Hanią, Jolką i Stefanem ruszyliśmy do Norwegii. Tam tylko spaliśmy w zasadzie bo trenowaliśmy na mapach dedykowanych pod Mistrzostwa Świata. Może ktoś nie wie, ale w tym roku WOC odbędzie się w Szwecji, w okolicy Strömstad. Zakwaterowanie mieliśmy w domku klubowym Halden SK! :D Aż czuło się te medale z , Jukoli i 10mili! :D Motywacja rosła z każdym dniem! :D Biegałem dwa razy dziennie na mapie. I to na jakich mapach! Teren trudny, wymagający dużej siły. Straszny syf, a jagodziny po kolano zawsze będę już mi się śnić. ;) W ostatni weekend pobytu wystartowałem w norweskich kwalifikacjach do WOC-a

Sprint

#35 miejsce i 2:32 start do Jerker Lysell.
Sprint bardzo ciekawy. Przeważnie dwu-wariantowy. Sam złapałem się parę razy. Mimo odległego miejsca i dużej straty, po przeanalizowaniu, po przegadaniu z Trenerami uważam, że sprint wypadł... całkiem dobrze. Całość przebiegłem w równym tempie, nigdzie się nie pogubiłem, szybko podejmowałem decyzję co do wariantu i realizowałem do końca to co wybrałem. No i byłem po 2 tygodniach ciężkiego tyrania po lesie. :D Czemu tylko #35? Czemu aż 2:32 start? Cóż. Są tak mocni!


Middle
#40 miejsce i 12' straty do Olav Lundanes.
Po czwartkowym sprincie nadszedł czas na middle! I przyznam szczerze, że i z tego biegu również jestem zadowolony. Cały czas kontrolowałem teren, potrafiłem ogarnąć to co się działo do około. Było kilka mniejszych wahnięć i słabe wykonanie wariantów. Tyle co biegałem w tym terenie mogę powiedzieć, że w cale nie jest on mega trudny. Jest ciężki, trudny technicznie to fakt, ale spodziewałem się czegoś bardziej morderczego.

Long
#36 miejsce i 36' starty do Olav Lundanes.
Założenia było proste: jak najmniej błędów by sobie nie dokładać zbędnych minut i kilometrów oraz nie przegrać więcej jak 40' ze zwycięzcą. Najbardziej cieszę się jednak z tego, że psycha wytrzymała. Wziąłem mapę do ręki i nawet nie pomyślałem, że mogę tego nie przebiec. Powiem więcej. Nie mogłem się doczekać tego biegu. Ja! Czaicie? Nie mogłem się doczekać dwugodzinnego tyrania po lesie! Ha! Muszę jeszcze popracować nad wyborem wariantów i będzie dobrze. Niektóre to takie bezsensowe, że bania mała. No i skala, dawno nie latałem na 1:15000 i ciężko było się wczuć.


Teraz powrót do domu i do pracy. No i za chwile tyramy dalej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz