czwartek, 18 maja 2017

Test Race Estonia

Cześć!
W miniony weekend zaraz po obozie wystartowałem w Test Race. Zwodach, które są testem przed tegorocznymi Mistrzostwami Świata (WOC). Sprawdzianem dla zawodników bo organizator nie popisał się, natomiast sporo zarobił. 4 kategorie, około 300 osób codziennie... Mapy takie sobie, wiele niedociągnięć, trasy mogły by być lepsze. Szczególnie sprint, który był moim zdaniem biegiem przełajowo-ulicznym. Na szczęście ja biegałem tylko w sobotę i niedzielę = middle i klasyk.





Dystans średni.
67 miejsce.
Wynik nie powala. Nawet nie ma co patrzeć. Są jednak plusy. Fizycznie czułem się znacznie lepiej niż na treningu gdzie ścigałem się z resztą kadry. Technicznie byłem pewniejszy. A to za sprawą braku mikrorzeźby, która na middle w trakcie WOC powinna się pojawić. Ten start był również kwalifikacjami do średniego dystansu na Mistrzostwach Świata. Pierwszym Polacernem był Bartosz Pawlak, który swoim biegiem zapewnił sobie start na WOC-u. II zawodnik pojedzie z decyzji Trener KN. Ja to raczej nie będę skończyłem czwarty z Polaków.


Dystans klasyczny (long).
46 miejsce.
Niedzielnego startu obawiałem się. Czułem się zmęczony po middle bo pobiegłem go szybciej i mocniej niż założyliśmy z Trenerami. Trasa mnie nie przeraziła. Już się przyzwyczaiłem do długiego biegania oraz długich tras. Ruszyłem dość spokojnie. Zadowalający miał być bieg z jak najmniejszą ilością błędów. Jak wiadomo: rzadko się zdarza bez błędny bieg. Estończycy albo mają taki styl zaznaczania zielonego albo po prostu poszli na łatwiznę. Jak dla mnie (okolice 2pk) ciemno zielone to taki las przez, który ciężko się biegnie, a nie krzaczki do kolana, który właśnie tam były. Przebieg na 6pk nie będę komentować. Jak również 18pk. Start w klasyku był biegiem kwalifikacjami do WOC-a na tym dystansie. Startowało tylko dwóch Polacernów i skończyłem drugi przegrywając z Michałem Olejnikiem zaledwie 3 minuty z groszem


Ten miesiąc przeleciał strasznie szybko. Tak samo jak moje trenowanie od MP w longu... ciężko było. Straciłem 3 a może i 4 tygodnie i tyle samo potrzeba by wrócić do tego co było... Lekka kontuzja, która coś czuję będzie mi dokuczać jeszcze długo... obym się mylił.
Dobrze, że moja Narzeczona <3 jest przy mnie zawsze. Nigdy się nie poddaje w motywowaniu mnie do pracy nad sobą. Pilnuje, przypomina mi o rzeczach i sprawach, które mają mi pomóc. Rodzice i Trenerzy również mnie cisną. Masakra czasem jest. :D Ale to i dobrze bo widzę, że nie tylko mi zależy na wynikach i zadowoleniu. :)
Teraz czas na KMP (Klubowe Mistrzostwa Polski). Ostatni strat kwalifikacyjny do WOC-a!! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz