Pierwszy
wakacyjny wyjazd to obóz w Żelazku i Wawel Cup. Ze względu na to, że to czas
wakacyjny na obóz i zawody wybrałem się pod namiot. :) Państwo Spajderowie (Lilla
i Paweł Biederman) pozwolili mi rozgościć się na ich podwórku przy pięknym
nowym ośrodku. Prawdę mówiąc, jest to takie miejsce jakie o-kluby mają w
Skandynawii. ”Domek i dookoła mapy.” Ośrodek piękny, byłem w nim już kilka razy,
wiele lat temu i gdy jechałem tam na początku lipca br. po prostu go
przejechałem. :) Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. :D Będę tam częstym gościem
myślę. :) Wielki ukłony w kierunku Spajderów. :) Obóz w takim miejscu motywuje
do pracy.
Dzięki profesjonalnemu przygotowaniu od strony orientacyjno-technicznej
obóz dał mi wiele. Poruszanie się w terenie skalnym, trudno przebieżnym owocował…
zejściem z pierwszego treningu. :) To co dostałem od Trenera na pierwszy
trening zwaliło mnie z nóg, ale tak łatwo się nie podałem i trening korytarzowy
dokończyłem i ukończyłem tego samego dnia popołudniu, z nastawieniem, że po
60min kończę. Zacząłem trening od tyłu i na maxymalnym skupieniu. :) I udało
się! W sumie podczas obozu zrobiłem 6-7 dobrych i mocnych treningów.
33. Wawel Cup rozegrano w dwóch miejscach. Pierwsze dwa etapy w miejscowości Podlesice gdzie rozgrywany był słynny cross na początek sezonu i pierwsze eliminacje do imprez mistrzowskich. Trzecie, czwarty i piąty etap to już okolice zamków w Mirowie i Bobolicach.
E1 - Teren ciekawy, szybki. Kto nie walnął błędów w skałach i "leciał" po lesie, pewniak do pierwszego miejsca. Mapa grała, kolorystycznie było okej, na końcówce tym bardziej. Sam zostawiłem kilka cennych minut w lesie (10 i 12PK).
E2 - Teren taki sam jak dzień wcześniej + nowy kawałek na N i E. Tego dnia brakowało mi czegoś na mapie, tu jakaś droga znikła, tu się jakaś pojawiła, tu coś i tam coś. Sam też nie do końca kierunek trzymałem, a 14PK to najpierw przebiegłem obok niego jakieś 10m i nie zauważyłem, później przeszedłem(!) w tym samym miejscu...
E3 -Sprinterski dystans na mapie Między Zamkami. Trasa interesująca, mapa również, a w połączeniu dawały ból głowy. :D Zerknij na mapę, warto.
E4 - Już coś z kolorami na 1PK było nie tak, jak dla mnie tam nie było biało. Na 5PK jakaś droga przed tymi kopczykami i to porządna. Braki kolorystyczne i drogowe nie świeciły optymizmem na ostatni etap.
E5 - Goniłem kilku chłopaków, za dużo od siebie wymagałem. 1PK to po prostu błędne odczytanie mapy i opisu tego PK. 3PK kolejny raz kłania się trzymanie kierunku!! 4PK, nie widziałem co to za symbol - zielona kratka. Na 11PK dogonił mnie trener Paszyński, który narzucił szybkie tempo biegu. Miałem już dość tego lasu, biegu, jeżyn krzaków i w ogóle! A tu jeszcze takie tempo... 18PK był dla mnie zaskoczeniem, może nie sam PK, ale wariant. Pomyślałem, że dobiegnę do głównej drogi, do rozwidlenia i na kierunek zetnę las, i jestem. Trener Paszyński wyprzedził mnie na owym rozwidleniu i w biegł w drogę, której na mapie nie było. Zwolniłem i gapię się w mapę i co jest grane?! Lece dalej, a tu nagle jakieś małe jeziorko i słyszę nagle głos Trenera Paszyńskiego: "Spoko, wiem gdzie jesteśmy, byłem tu wczoraj!". Cóż, komentarz odpowiedni.
Wyniki mnie nie satysfakcjonowały, starałem się bardziej pracować nad techniką i mam nadzieje, że to w końcu zaowocuje. Zawody dobrze zorganizowane, nie mam zastrzeżeń, było naprawdę miło i sympatycznie. Szkoda tylko, że coś nie tak z tymi mapami. Zawsze się coś znajdzie.
33. Wawel Cup rozegrano w dwóch miejscach. Pierwsze dwa etapy w miejscowości Podlesice gdzie rozgrywany był słynny cross na początek sezonu i pierwsze eliminacje do imprez mistrzowskich. Trzecie, czwarty i piąty etap to już okolice zamków w Mirowie i Bobolicach.
E1 - Teren ciekawy, szybki. Kto nie walnął błędów w skałach i "leciał" po lesie, pewniak do pierwszego miejsca. Mapa grała, kolorystycznie było okej, na końcówce tym bardziej. Sam zostawiłem kilka cennych minut w lesie (10 i 12PK).
E2 - Teren taki sam jak dzień wcześniej + nowy kawałek na N i E. Tego dnia brakowało mi czegoś na mapie, tu jakaś droga znikła, tu się jakaś pojawiła, tu coś i tam coś. Sam też nie do końca kierunek trzymałem, a 14PK to najpierw przebiegłem obok niego jakieś 10m i nie zauważyłem, później przeszedłem(!) w tym samym miejscu...
E3 -Sprinterski dystans na mapie Między Zamkami. Trasa interesująca, mapa również, a w połączeniu dawały ból głowy. :D Zerknij na mapę, warto.
E4 - Już coś z kolorami na 1PK było nie tak, jak dla mnie tam nie było biało. Na 5PK jakaś droga przed tymi kopczykami i to porządna. Braki kolorystyczne i drogowe nie świeciły optymizmem na ostatni etap.
E5 - Goniłem kilku chłopaków, za dużo od siebie wymagałem. 1PK to po prostu błędne odczytanie mapy i opisu tego PK. 3PK kolejny raz kłania się trzymanie kierunku!! 4PK, nie widziałem co to za symbol - zielona kratka. Na 11PK dogonił mnie trener Paszyński, który narzucił szybkie tempo biegu. Miałem już dość tego lasu, biegu, jeżyn krzaków i w ogóle! A tu jeszcze takie tempo... 18PK był dla mnie zaskoczeniem, może nie sam PK, ale wariant. Pomyślałem, że dobiegnę do głównej drogi, do rozwidlenia i na kierunek zetnę las, i jestem. Trener Paszyński wyprzedził mnie na owym rozwidleniu i w biegł w drogę, której na mapie nie było. Zwolniłem i gapię się w mapę i co jest grane?! Lece dalej, a tu nagle jakieś małe jeziorko i słyszę nagle głos Trenera Paszyńskiego: "Spoko, wiem gdzie jesteśmy, byłem tu wczoraj!". Cóż, komentarz odpowiedni.
Wyniki mnie nie satysfakcjonowały, starałem się bardziej pracować nad techniką i mam nadzieje, że to w końcu zaowocuje. Zawody dobrze zorganizowane, nie mam zastrzeżeń, było naprawdę miło i sympatycznie. Szkoda tylko, że coś nie tak z tymi mapami. Zawsze się coś znajdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz