niedziela, 28 września 2014

50th O-Ringen - 18-26.o7.2o14

Startowe opłacone w listopadzie zeszłego roku, bo "taniej". Wersja pierwsza wyglądała tak, że jadę sam, a na szczęście wylądowałem w aucie Konrada, który razem z Martą Trojecką również jechali do Szwecji. Tak! Udało mi się odłożyć kasę na największe, indywidualne, pięciodniowe zawody w biegu na orientację - O-RINGEN !! W tym roku już 50-ta edycja. 50-ty raz je zorganizowano. :D Rewelacja! W tym roku, jak zaznaczył na stronie organizator, wystartowało przeszło 22500 osób. :) Organizacyjnie coś niesamowitego. Tyle osób pracowało, że szok. Dobrze licząc: osoby pracujące na drodze do parkingu = tyle samo u nas organizuje całe zawody. Do tego 8 starów i jeden finisz, ale 8 met. Widok zapierający dech w piersiach gdy wchodziło się każdego dnia do Centrum Zawodów. Ilość ludzi (tak samo walniętych jak ja), atmosfera, sklepy, otoczka wokół orientacji! Aż zatykało z wrażenia. Ale dość tych echów i achów! Czas na mapki, subiektywne oceny, analizę, wnioski, pomysły co zrobić by było lepiej... spokojnie, żartowałem. :) Wystartowałem w H21L, do HE nie udało się dostać. ;D W kategorii startowało nas - 187 chłopa!

E1 - klasyk - 12,410m, 2:08:27, (10:21min/km)

Ogólnie najsłabszy dzień z całej pięciodniówki. Zmęczenie podróżą i akcjami w biurze zawodów oraz noclegiem odbiły się na mojej dyspozycji fizycznej. Do tego dołożyły się spore i częste błędy. Ale po kolei. 1PK zawolno, 2PK nie utrzymałem kierunku i zasugerowałem się innym zawodnikiem. Dalej 3, 4, 9, 14(!!), 16, 17PK. Cóż, jak już błądzić to na bogato co nie?
#139 miejsce - 2:08:27 i 41:40 straty do Viktora Silvemarka. 








E2 - klasyk - 12,580m, 1:29:07, (7:05min/km) 

Nie ma co, poszalałem. Drugi dzień to najlepszy w moim wykonaniu. Technicznie i fizycznie rewelacja. :) Po tym jak poznałem już teren i mniej, a więcej wiedziałem czego się spodziewać ruszyłem taktycznie. Początek spokojnie. Rozkręcać się pomału. Każdy PK traktować jako wyzwanie, a każde szybkie i czyste znalezienie jako motywator do dalszego biegu. I tak też się stało. Rozmowa z Trenerami poprzedniego wieczora zaowocowała. Błędy wariantowe były i coś zawsze można było lepiej wybrać, ale wiadomo: Polak mądry po szkodzie. Problemy sprawił mi 2PK, 5PK (gdzie ja dogoniłem gościa na 1' i zostałem dogoniony przez gościa co startował 1' za mną), 13PK... i tyle! :D 
#26 miejsce - 1:29:07 i 7:33 straty do Espena Hultgreena Weltziena.





E3 - midde - 6,150m, 40:55, (6:39min/km)

Middle. Wreszcie coś krótszego. Teren zupełnie inny niż to co biegaliśmy przez dwa dni wcześniej. Na szczęście dzień przed zawodami wybraliśmy się na trening w bardzo podobny teren więc już mieliśmy pewne rozeznanie czego się spodziewać. :) Dużo to ułatwiło. :) 1PK bardzo spokojnie zrealizowane, zależało mi na wejściu w mapę. Bajery zaczęły się na 4PK kiedy to zboczyłem z kursu i wpadłem w nie swoją muldę... 5PK to już nie wiem dlaczego... nie zauważyłem ścieżki i górki co było moim ważnym elementem... i tak jakoś szybko mi to minęło, że jak zobaczyłem, że jestem na 6PK to już kicha... Dalej już czysto.
#72 miejsce - 40:55 i 7:26 straty do Jonasa Nordströma.









Dzień wolny.
Po trzech męczących biegach nadszedł wymarzony dzień - rest day! Zgodnie zdecydowaliśmy, że należy sprawdzić czy Bałtyk w Szwecji jest taki jak w Polsce. Jest inny! :D Przy okazji mieliśmy szanse sprawdzić się i co to jest - Orientacja Precyzyjna. Żeby było ciekawie wzięliśmy najdłuższą trasę i nikt nie żałował! Świetna zabawa i wiele ucząca! Tak czy siak, rest day  dał możliwość nabrania sił na kolejne dwa klasyki! O-Fighter! 




E4 - klasyk - 12,570m, 1:33:13, (7:25min/km)

Kolejny długi dystans. Czułem już w nogach trzykrotne starcie z lasem. Ogólnie słyszałem, że zawsze, któryś etap to taki hardcore jest. Można ten zaliczyć, ale tylko kilka PK, a na pewno początek. Jak zobaczyłem pierwszą piątkę PK to od razu wiedziałem: kto nie zrobi tu błędu będzie miał dobrą wyjściówkę na resztę trasy. Dałem lekkiego ciała na 2PK i 4PK. Na 4PK to ewidentnie należało ścieżką z lewej, ale co z 2PK?! Ogólnie dalej spox, choć trafiały się przeboje jak np: 8PK - tak jak odchodzi ślad z gps-a na północ to nie, że się zgubiłem czy coś. W tym miejscu szły linie wysokiego napięcia! I co z tym teraz zrobić? Zmyliło mnie to patrząc, że za 8PK są linie tak? I co? Nic. Biegniesz dalej. Patrząc dalej widać, że dałem ciała na 16PK i 17PK, najpierw zła droga, później zły kierunek i cenne minuty poleciały...
#71 miejsce - 1:33:13 i 18:05 straty do Kallea Johanssona.

E5 - klasyk - 12,570m, 1:26:16, (6:52min/km)

Ostatni etap. Mapa wyglądała na najłatwiejszą, pamiętajmy jednak, że wciąż jesteśmy w Szwecji. Prblemy: 2PK - za wcześnie..., 3PK - za daleko..., 6PK - tam nie było białego lasu... 2 stopień zielonego to minimum! Dalej w miarę, ale też nie za szybko. Poprzednie dni dały znać o sobie. Świetnie ustawiony finisz! Ostatni PK umiejscowiony na szczycie góry i rogu polany skąd było widać całe CZ i wszystkich zapalonych orientalistów. Tak na pożegnanie, od organizatorów. Rewelacyjny widok!
#93 miejsce - 1:26:16 i 16:17 straty do Mattiasa Karlssona.
Thierry Gueorgiou - Zwycięzca HE!
W tle - finisz! 





 Po pięciu dniach:
#74 miejsce - 1:16:15 straty do Viktora Silvemarka.

Wyjazd opłacalny! Świetna zabawa i dużo nauki. Tu należy biegać. Znaczy w Szwecji! :D Znaczy w Skandynawii!

Tradycyjna droga do Szwecji. :)

8 met!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz