czwartek, 21 maja 2015

German Championships in sprint - 9.05.2015

Cześć!
Na ten wyjazd zdecydowałem się w ostatniej chwili. Bo i Tata znalazł informację o tym biegu w ostatniej chwili. :) Wyjazd wcześnie rano bo do Freiberga 5h jazdy autem. Do południa rozegrane zostały eliminacje, a popołudniu finał. Aaa! Co to w ogóle za start? :D Oczywiście Mistrzostwa Niemiec w sprincie gdzie finał to start WRE. :) 

Eliminacje do Mistrzostw Niemiec.
sprint - #3 miejsce i 28" straty do Sebastiana Bergmanna.
Zajechaliśmy, zaparkowaliśmy, rozłożyliśmy się w cieniu w CZ. Tata poszedł do biura zawodów, reszta raszkowskich zawodników i ja zaczęliśmy się szykować do biegu eliminacyjnego. Nie wiedziałem jak bardzo konkurencja jest silna i jaki czas powinien dać mi finał A. Po uzgodnieniu odpowiedniej wersji z Trenerami zapadł a decyzja: bezbłędny bieg z lekką rezerwą da finał. I tak też się stało. Jedno małe wahnięcie na 8PK i spokojny, szybki bieg dał mi miejsce w finale A.

Finał "A" Mistrzostw Niemiec.
sprint - #poza konkursem i 1:45 straty do Marvina Goerickea.
Ze względu, że to impreza mistrzowska + ja nie startowałem jako zawodnik niemieckiego klubu biegałem "poza konkursem". Oczywiście pkt do WRE liczą się według uzyskanego czasu. Finał zapowiadał się bardzo ciekawie. Stare miasto, wąskie uliczki. Można było poczuć atmosferę zbliżających się MP. Jedyne co mogło zepsuć taki wyjazd to słaby bieg, pogoda i kontuzja. Całość się spełniła, ale po kolei. Trochę popadało przed moim startem, zrobiło się ślisko. Pierwszy błąd to 2PK. Źle sobie wyobraziłem sytuację panującą przy samym PK. Zabiegłem wejście na PK. Następnie wybrałem krótszy wariant na 7PK, ale był gorszy. Dalej 11PK, wyjechał mi ciężarówka i wbiegłem uliczkę za wcześnie dokładając kolejne kilkanaście metrów. Wbiegając na 12PK gdzie był to PK widokowy była już regularna ulewa. Lało niemiłosiernie gęsto i mocno. I tak wbiegając na trawę w okolicy 13PK poślizgnąłem się na niej i przy dużej prędkości upadłem... można było by powiedzieć raczej: pie*******łem o chodnik... kolanem. W dodatku ręka obdarta do mięcha i patrzę na kolano, a centralnie na rzepce dziura i krew dość mocno leci. Ruszyłem dalej, poddenerwowany. Skręciłem za wcześnie. Nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero po chwili ogarnąłem mózg i ruszyłem trochę spokojnie. Na 15PK nie ogarnąłem parkingu... Od upadku walczyłem z myślami zejść czy biec? Nie czułem żeby coś mnie bolało, ale zawsze po upadku adrenalina zagłusza ból. Tak czy siak ukończyłem. Nie tak jak chciałem, ale dobiegłem. Nie wiem co więcej napisać... 


Pozdro
Miki
Dwa dni po...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz