22 piździernik.
Czas na odpoczynek. Ale jak to Trener Gapiński powiedział: "To, że po sezonie to nie znaczy, że nie będziesz biegać.". :D
Wiedziałem, że będzie górzysty teren i wybór wariantu będzie mega ważny. Początek ruszyłem dość spokojnie by, bo potem nie chciałem walczyć z zakwasami. :) Na 2pk dość nie pewnie. Na wejściu i na wariancie do 4pk panowała taka mgła, że szkoda gadać, 30m widoczność to max, no i Babol na wejściu. 5pk troszkę zestresowany po błędzie leciałem dość spokojnie gdzie straciłem kolejną minutę. Na 7pk (radiokontrola) traciłem do Michały Kalaty (11LDKP/10BKPanc.) 2'30"! Michał nie ustrzegł się błędów w drugiej części trasy, a ja tak co pozwoliło mi wygrać E1 z 30" przewagą.
Czułem się dość pewnie. Widziałem, że będzie ciężko fizycznie, bo trasa 6km z 460m przewyższenia daje do myślenia, że będą góry jak smoki. Znów rozpocząłem dość spokojnie by rozpędzać się z PK na PK. Nie popełniłem błędów więc wbiegając na metę miałem nadzieje na zwycięstwo choć wiedziałem, że Michał bardzo lubi biegać w dużych górach.
Dla mnie może i jeden strzał, ale tak naprawdę liczyłem na miejsce w TOP6. Lista startowa na bogato, brakowało tylko trzech mocnych grajków (jak to Tadzio zwykł pisać): Dziobek, Rino i Rzeniu. Po opowieściach z nocnego, że teren prawie jak Ślęża, że góry i syf, nie czułem się zbyt pewnie. Dodatkowo chłopaki na CISM-ie pokazali mi moje miejsce w szeregu, choć teren był znacznie szybszy. Stres mnie trzymał aż dobiegłem do "trójkąta", ale jak wszedłem w las zacząłem robić swoje. Na 1pk niepewnie na wejściu, ale potem rozkręcałem się. Na 7pk nie doczytałem opisu, że PK stoi pomiędzy kamieniami i niepotrzebnie je okrążyłem. Na 9pk przedzierałem się przez krzaki i wygrałem przebieg, zdziwko. Nie biegłem szybko, ale bardzo uważnie. Nie chciałem sobie nic zrobić, a cel na bieg był prosty: wystrzegać się błędów. Do 23pk było bardzo dobrze choć tego nie czułem. Na 24pk zatrzymałem się na kamieniu wcześniej, na mniejszym kamieniu... Korzeń się zgadzał, żółtego nie widziałem i wróciłem w kierunku innego żółtego... gdy się odwróciłem dojrzałem PK za kamieniem... no i błąd na ostatni PK... wybiegając z tunelu wiedziałem, że mam biec drogą i zaraz za tunelem było coś co drogę przypominało więc cofnąłem się i tam wbiegłem... jeszcze przez zielone musiałem się przebić... i tu przegrałem srebrny medal...
I znów ostatni z Polackernów. Gdzieniegdzie błędy wariantowe. Jeden większy babol na 20pk. Biegowo dałem radę. Wydałem kasę i kupiłem kompas po middlu więc kierunkowo było już nieco lepiej. Mało korzystałem z dróg co ewidentnie nie pozwoliło się rozpędzić. Mój błąd. Może jednak byłem przygotowany na hasanie po drogach?
Dzięki Rychowi, który stwierdził, że mi się bardziej przyda bieg na sztafetach wystartowałem w Poland 2 (Mały i Podzio) na trzeciej zmianie. Teren jeszcze szybszy niż na poprzednich etapach. Błędy na wejściu na 1 i 2pk. + babol na 11pk. No i wariant na 10pk. Drogą znacznie lepiej!
1pk widoczny ze startu. Dobra mogę to zrozumieć = wymuszone ustawienie by na 2pk było ciekawiej... no jednak nie. Trasa jednowymiarowa. Biegowa? Chyba mogę tak powiedzieć. Nie było zagadki na trasie, które uwielbiam rozwiązywać. Natomiast świetny teren. Stare Miasto Lublina to bajkowe miejsce gdzie można było taką trasę stworzyć by każdy z butów wyskoczył. A tak? Na 22pk tylko 5 wariantów gdzie można było coś wybrać... Jak już biadole to biadole. W komunikacie technicznym napisane 3,5km! Nareszcie będzie to sprint! A nie jak przez ostatnie 4 lata "długi" sprint. Dla niezorientowanych przepisy mówią o 13-15' dla zwycięzcy. I tak się składa, że ostatni taki sprint biegałem jeszcze w M20 w Poznaniu. Ja rozumiem, że nowa mapa i fajna w dodatku (dotyczy ostatnich 5 lat) i trzeba to wykorzystać, ale czy to ma sens? Ja uważam, że nie. No i wracając do tematu. 3,5km = no nareszcie normalny sprint. A tu co? Najlepszy sprinter w Polsce - Piotr Parfianowicz jako jedyny łapie 18'! Biegałem z gps i pokazał mi około 5km. Eh. I jak to w komunikacie 3,5km a w rzeczywistości 5km? Ktoś zapominał, że podaje się długość trasy po najkrótszym przebiegu, a nie jak kiedyś po kresce? Organizacyjnie wyszło całkiem spoko. Nie wiem jak na sztafetach bo nie biegałem.
Za mną pierwszy start w tegorocznym Pucharze Świata. Wynik bez rewelacji, ale zacznijmy od początku. Zaraz po KMP miałem zaplanowany wyjazd do Finlandii z KN. Dawno tam nie biegałem więc miałem 5 dni na przypomnienie sobie terenu. Biegałem dwa razy dziennie i większość na mapie w tym jeden dzień rano i popołudniu wskoczyły interwały. Na bogato.
Ostatnią sobotę spędziłem w Rydzynach pod Pabianicami. Zostały rozegrane tam Klubowe Mistrzostwa Polski (KMP). Tym samym bieg klasyczny rozgrywany w ten dzień był ostatnim biegiem gdzie można było zdobyć pkt do kwalifikacji do Mistrzostw Świata (WOC).
Ktoś może mówić, że to najgorsze miejsce, ale ja osobiście uważam, że ten wynik mnie zadowala. Przegrałem z Olejnikiem Michałem (6' straty), Podzińskim Rafałem (1:10) oraz Wensławem Mateuszem (1'). Każdy z nich prezentuje bardzo wysoki poziom biegowy oraz techniczny więc wstydu nie ma. Pogoda troszkę przesadziła: zero wiatru, wysoka temperatura... Może dwa słowa o terenie. Cóż. Teren nie powala. Zielono i tyle. Biegłem i się nudziłem. Serio. Jeśli KMP rozgrywa się w takim terenie to słabo to wygląda. No teren był banalny. Wiadomo, że w łatwym terenie błędy też się robi i sam je popełniałem, ale następnym razem na zawody w takim terenie nie pojadę. Nie ma sensu. W takim lesie to ja mogę obok domu pobiegać bo za dużo się nie różnił. Natomiast jedyne co było nie w porządku to:
W miniony weekend zaraz po obozie wystartowałem w Test Race. Zwodach, które są testem przed tegorocznymi Mistrzostwami Świata (WOC). Sprawdzianem dla zawodników bo organizator nie popisał się, natomiast sporo zarobił. 4 kategorie, około 300 osób codziennie... Mapy takie sobie, wiele niedociągnięć, trasy mogły by być lepsze. Szczególnie sprint, który był moim zdaniem biegiem przełajowo-ulicznym. Na szczęście ja biegałem tylko w sobotę i niedzielę = middle i klasyk.
Wynik nie powala. Nawet nie ma co patrzeć. Są jednak plusy. Fizycznie czułem się znacznie lepiej niż na treningu gdzie ścigałem się z resztą kadry. Technicznie byłem pewniejszy. A to za sprawą braku mikrorzeźby, która na middle w trakcie WOC powinna się pojawić. Ten start był również kwalifikacjami do średniego dystansu na Mistrzostwach Świata. Pierwszym Polacernem był Bartosz Pawlak, który swoim biegiem zapewnił sobie start na WOC-u. II zawodnik pojedzie z decyzji Trener KN. Ja to raczej nie będę skończyłem czwarty z Polaków.
Ten miesiąc przeleciał strasznie szybko. Tak samo jak moje trenowanie od MP w longu... ciężko było. Straciłem 3 a może i 4 tygodnie i tyle samo potrzeba by wrócić do tego co było... Lekka kontuzja, która coś czuję będzie mi dokuczać jeszcze długo... obym się mylił.
Właśnie mija szósty dzień zgrupowania kadry TWG, na który mogła dołączyć się również pozostała część kadry narodowej. Kwalifikacje do Mistrzostw Świata oraz do The World Games odbędą się w weekend (jutro!!) - middle i klasyk, odpowiednio sobota oraz niedziela (Test Race). Żeby mieć jakieś pojęcie o terenie oczywiście wybrałem się na ów obóz. Nie licząc dnia przyjazdu i dnia dzisiejszego biegałem 2 razy dziennie na mapie chcąc jak najwięcej wyciągnąć z terenu oraz należycie się przygotować do kwalifikacji do WOC-a. Tak czy siak nie będę ukrywał, że 5 dni na mapie to żenua jeśli chodzi o przygotowanie się do tak ważnych startów jakie mnie czekają w ten weekend. Nic nie poradzę. Na więcej nie było mnie już stać oraz nie było kiedy lub pojawiły się problemy zawodowe... Lepiej te kilka dni niż nic, prawda? Las mało przyjemny, syfiasty i upierdliwy. Wieczna walka z każdym wywróconym drzewem... Dziwnie to zabrzmi, ale lepiej mi się biega w Szwecji lub na minionej 10mili, która do łatwych nie należała. :) Mapki są, można zobaczyć. :D Formę gdzieś zgubiłem. Kontuzja też biegania nie ułatwiała przez ostatnie 3 tygodnie.![]() |
| U Alka! Prawie cała Polackerna z 10mili. :D |